Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Julka ma guza mózgu. Potrzebuje naszej pomocy!

Luiza Buras-Sokół
Julka ma dopiero 11 lat i całe życie przed sobą. Nie pozwólmy, żeby guz mózgu zniweczył jej plany na przyszłość.
Julka ma dopiero 11 lat i całe życie przed sobą. Nie pozwólmy, żeby guz mózgu zniweczył jej plany na przyszłość. archiwum
Już raz udało się pomóc. Dzięki mobilizacji dobrych ludzi dziewczynka wyjechała na leczenie. Jednak jego koszty niestety wzrosły i Julka wobec niemieckiej kliniki ma dług - 48 tysięcy złotych.

ZOBACZ TEŻ:
Sprzęt dla pediatrii i dla seniorów. WOŚP przedstawiła cel 24. Finału

W obliczu ponad stu tysięcy złotych - taką kwotę rodzice dziewczynki musieli zdobyć na początku terapii, 48 tysięcy brzmi już lepiej. Ale wciąż jest to suma nie do przeskoczenia dla rodziny i bliskich Julii, którzy dodatkowo drżą, że kosztowne leczenie będzie musiało być kontynuowane. Skąd wziąć pieniądze?

Jak to zwykle bywa, zaczęło się zwyczajnie...

Rozmazujące się literki, utrata równowagi - z pozoru błahe objawy w marcu 2015 roku złożyły się na porażającą diagnozę - guz mózgu. W dodatku nieoperacyjny, bo opleciony siecią nerwów i naczyń krwionośnych, broniących dostępu do śmiertelnej narośli.

Rozpacz rodziców z dnia na dzień była tym większa, że kolejne dawki chemioterapii, na którą z rodzinnych Grabek Dużych pod Szydłowem Julka jeździła do Warszawy, nie pomagały nawet odrobinę. Pięciocentymetrowy guz wciąż tkwił w małej główce.

Lekarze nie mieli dobrych informacji. Dawali dziewczynce góra trzy miesiące życia. Jak to? 11 lat radości, uśmiechów, wspólnych zabaw z bratem i koleżankami, nauki w szkole, planów na bliską i daleką przyszłość, a teraz tylko trzy miesiące?

Bliscy Julki rozpoczęli dramatyczne poszukiwania sposobu na odroczenie wyroku. W końcu dotarli do kliniki w niemieckiej Kolonii, gdzie takie schorzenia leczy się hipertermią, czyli wysoką temperaturą.

Problem nie do przeskoczenia - pieniądze

Terapia będąca ostatnią nadzieją Julii stosowana jest na całym świecie, w Polsce uznana jest jednak za leczenie niestandardowe, nie jest zatem refundowana przez Narodowy Fundusz Zdrowia. Jednak od czego ma się przyjaciół? Rodzina i bliscy na początkowy etap terapii wydali wszystkie swoje oszczędności, ale wciąż potrzeba było jeszcze 20 tysięcy euro.

Wtedy do akcji wkroczyła znajoma rodziny, Marta ze swoją energią i pomysłami. Zapukała do wielu drzwi, a jeśli trzeba było - także i okien. Stała się pierwszym ogniwem łańcucha dobrych serc, złożonego z użytkowników portali internetowych, parafian, władz samorządowych, firm i osób prywatnych, dziennikarzy. Dotarła także do naszej redakcji. O trudnej sytuacji 11-letniej Julki z Grabek Dużych napisaliśmy po raz pierwszy w lipcu tego roku. Ruszyła lawina pomocy.

Gdy wszystko idzie dobrze, coś musi pójść źle

Na początku października pani Marta zadzwoniła do „Echa Dnia” ponownie.

- Julia przeszła leczenie w Kolonii, ale w innej klinice, niż początkowo zakładano, bo tamten oddział zamknięto. Na szczęście udało się trafić do sąsiedniej kliniki. Jednak ona za terapię wystawiła znacznie większy rachunek. Julka ma teraz spory dług do spłacenia - mówiła.

Okazało się, że pierwszy etap leczenia odbył się jeszcze w klinice Medical Center. Julka po powrocie od razu sama mówiła mamie, że już nie kręci się jej w głowie. Leczenie działa! - cieszyli się rodzice i z nadzieją czekali na kolejny etap. Jednak klinika kilkakrotnie przekładała termin, a ostatecznie okazało się, że nie przyjmą Julki, bo zamknięto właściwy oddział. Na szczęście od razu udało się znaleźć Julce miejsce w sąsiedniej klinice, także w Kolonii i nie musiała przerywać leczenia. 10 września 2015 roku zakończyła kolejny etap, podczas którego oprócz hipertermii, czyli działania na guza temperaturą 42 stopni Celsjusza, i kroplówek włączono zastrzyki immunologiczne.

- Po pierwszej kontroli neurologicznej w Polsce wiadomo było, że zachwiania równowagi zmniejszyły się do minimum. Kolejny etap leczenia Julka przeszła 28 września. Wynik rezonansu magnetycznego odpowie na pytanie, jakie efekty udało się uzyskać i czy konieczna będzie dalsza terapia- mówi mama dziewczynki, Anna Zarębska.

Leczenie w nowej klinice okazało się droższe, dlatego zbiórka pieniędzy wciąż trwa. Wszystko po to, by spłacić dług, jaki ciąży na Julce i jej rodzinie - 48 tysięcy złotych.

Julka jest dzielna, ale chce już żyć normalnie

Cały pobyt i wszystkie zabiegi w niemieckiej klinice dziewczynka zniosła bardzo dobrze. - Oprócz hipertermii, podawano jej kroplówki z dużą zawartością witaminy C, selenu i innych pierwiastków. Przed wyjazdem powrotnym do Polski otrzymała też szczepionki immunologiczne. Pobrano jej 26 probówek krwi, z której przez sześć dni hodowano przeciwciała, jakie wstrzyknięto później z powrotem w formie szczepionki - relacjonuje mama Julii. - Na szczęście leczenie nie ma żadnych nieprzyjemnych skutków ubocznych. Julka dobrze je znosi, jest odporna na ból i bardzo dzielna - dodaje Anna Zarębska.

Jedyne, co naprawdę męczy dziewczynkę i sprawia, że z wesołego, pełnego energii dziecka stała się przygaszona, to brak stałego kontaktu z rówieśnikami. - Julka korzysta z nauczania indywidualnego, jednak w miarę możliwości wozimy ją do szkoły, by spotkała się z koleżankami i kolegami. Ostatnio z radością pojechała na szkolne przedstawienie. Ciągle dopytuje, kiedy będzie mogła wrócić do normalnego harmonogramu nauki - opowiada mama dziewczynki.

Niestety nie jest to proste. Kruche zdrowie Julii musi być teraz pilnie strzeżone. Dziewczynka pod żadnym pozorem nie może złapać jakiejkolwiek, choćby błahej infekcji! - Bardzo się o nią boimy, zwłaszcza teraz, w okresie jesienno-zimowym, kiedy o chorobę nietrudno. A Julka lgnie do koleżanek, marzy o powrocie do szkoły, do normalności - mówi pani Anna.

Już tak niewiele brakuje, ale co będzie dalej?

Bliscy Julii nie potrafią wyrazić wdzięczności wobec tych, którzy dotychczas udzielili wsparcia dziewczynce. Po lipcowym artykule w „Echu Dnia” brakującą wtedy kwotę potrzebną na leczenie udało się zebrać niemal natychmiast. Gdyby nie konieczność zmiany kliniki i wyższy rachunek za kontynuację terapii, konto Julki byłoby czyste i jedynym zmartwieniem byłby dziś wynik kontrolnego rezonansu magnetycznego. Stało się inaczej.

Hipertermia i towarzyszące jej zabiegi mają dużą skuteczność w zwalczaniu nieoperacyjnych nowotworów złośliwych. Według statystyk 46 procent osób poddanych terapii immunologicznej uzyskiwało całkowitą remisję. - Rezonans magnetyczny za nami. Czekamy na wyniki z wielką nadzieją, że dalsza terapia nie będzie już potrzebna, a córka wróci do zdrowia - tłumaczy Anna Zarębska.

Tymczasem na stronie internetowej www.siepomaga.pl/wygrac-zycie trwa zbiórka pieniędzy. Z godziny na godzinę rośnie liczba darczyńców, a wraz z nią serce matki Julki.

Jak można pomóc Julii?

Na stronie internetowej fundacji, której Julka jest podopieczną, trwa zbiórka pieniędzy.

Wystarczy wejść na stronę www.siepomaga.pl/wygrac-zycie, zalogować się i wpłacić dowolną sumę internetowo - przez Paypal lub PayU. Do czwartkowego popołudnia uczyniło to już 1878 osób. Na spłatę długu potrzeba jeszcze 48 tysięcy 170 złotych. Liczy się każda złotówka!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie