Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Powolna agonia PKS-u

Teresa Krąż [email protected]
Cztery lata po prywatyzacji skarżyskie PKS pada.
Cztery lata po prywatyzacji skarżyskie PKS pada.
Cztery lata po prywatyzacji skarżyskie PKS pada. Przedstawiamy krok po kroku jak doszło do tak katastrofalnej sytuacji.

Co zostało ze skarżyskiego Przedsiębiorstwa Komunikacji Samochodowej? W samym mieście - popadające w ruinę budynki i kończące żywot autobusy. W dokumentach księgowych - o wiele mniej. I ludzie. Około 80 osób załogi, którą lada dzień czeka przysłowiowy bruk.

Ludzie są tak rozgoryczeni, że godzą się na zwolnienia z pracy, pod warunkiem, że firma rozliczy się z nimi z pieniędzy, które jest im winna. Tych jednak w kasie zakładu najwyraźniej nie ma, skoro od miesięcy zamiast pensji załoga dostaje groszowe zaliczki albo nie dostaje ich wcale.

MIAŁO BYĆ LEPIEJ

Ratunkiem dla skarżyskiego PKS miała być prywatyzacja. Przeprowadzono ją w marcu 2003 roku. Zakład, własność skarbu państwa, podlegał wojewodzie świętokrzyskiemu. Był nim wówczas Włodzimierz Wójcik. Na inwestora strategicznego Świętokrzyski Urząd Wojewódzki, czy raczej jego wydział odpowiedzialny za przekształcenia własnościowe, wybrał spółkę Iwopol Sp. z o.o. PKS winno jej było 500 tys. zł. Za ten dług i 340 tys. zł w gotówce wojewoda pozbył się blisko 63 procent udziałów w majątku wartym ponad 8 milionów złotych. Taka była wartość księgowa zakładu, wykazana na koniec 2002 roku. Plac, o powierzchni blisko 3,5 hektara, budynki... Same autobusy warte wówczas były ponad 4,6 mln zł.

W dokumencie z marca 2003 roku czytamy, iż cały ten majątek wojewoda wnosi w formie aportu do nowo zawiązywanej spółki z ograniczoną odpowiedzialnością PKS - Iwopol Sp. z o.o. W zamian za aport otrzymuje 1000 udziałów w nowej firmie. Każdy o wartości 500 zł. Inwestor, za wspomniany wcześniej dług, oraz wpłatę w gotówce, w sumie za 840 tys. zł, otrzymał... 1680 udziałów w nowej spółce. Ciekawostką jest fakt, iż w dniu podpisywania dokumentu Iwopol nie wpłacił zapowiadanych pieniędzy. Gwarancją dotrzymania umowy był weksel in blanco na kwotę 300 tys. zł, złożony przez inwestora.

Ten sam inwestor zobowiązał się zainwestować w firmę, w trzech pierwszych latach działalności 1,5 mln zł. Umowa stanowiła też, że do 2010 roku Iwopol podniesie w gotówce kapitał zakładowy spółki do 5 mln zł. Dziś okazuje się, że były to zapisy "kosmetyczne", gdyż spółka prawdopodobnie szykuje się do likwidacji.

BILANSE...

Pierwszych 10 miesięcy po prywatyzacji, od marca do końca grudnia 2003 roku, nowa spółka zakończyła symbolicznym zyskiem w kwocie 1974 zł. Rok 2004 okazał się gorszy. PKS Iwopol poniosło stratę w wysokości 284 tys. zł. Strata ta stała się pretekstem do wystąpienia o zmiany w planie inwestycji, uzgodnionych w umowie prywatyzacyjnej. Zapisane 1,5 mln zł do 2004 roku, inwestor proponował "wpompować" w PKS do końca 2007 roku.

Następny rok, 2005, okazał się jeszcze gorszy: ponad 1 mln zł strat. Kurczący się rynek pracy. Wykreślenie z listy zakresu działalności spółki zadań takich jak "transport międzynarodowy", "kursy na prawo jazdy", "obsługa i naprawa samochodów". Praktycznie PKS pozostała tylko lokalna komunikacja.

Nie koniec na tym. W połowie 2005 roku do skarżyskiego PKS "zapukał" komornik z Jasła. Dokładniej: w imieniu Rafinerii Jasło SA zajął on udziały spółki Iwopol, jakie ta ma w PKS - Iwopol. Dług spółki w rafinerii ponad 1 mln zł przekracza nominalną wartość udziałów w skarżyskim PKS.

WŁAŚCICIELSKI NADZÓR

Próbowaliśmy ustalić w jaki sposób skarb państwa chronił swoje 37 procent udziałów w skarżyskim PKS, pozostałych mu po prywatyzacji. W Ministerstwie Skarbu w Departamencie Nadzoru Właścicielskiego udało nam się potwierdzić jedynie, że jesienią ubiegłego roku była próba ogłoszenia upadłości spółki oraz że członkiem Rady Nadzorczej PKS - Iwopol reprezentujący interesy skarbu państwa jest Bogusław Szladowski, politolog z wykształcenia. Związkowcy mówią, że Szladowski mieszka we Wrocławiu...

Jeśli chodzi o inwestycje zapisane w umowie prywatyzacyjnej, z tych Iwopol wywiązał się tylko w części. Dla przykładu: z zapowiadanych 1,5 mln zł udało mu się zainwestować niecałe 500 tys. zł. Ostatnio Urząd Kontroli Skarbowej stwierdził, że wartość poczynionych zakupów inwestycyjnych została zaniżona. W tej chwili Delegatura Ministerstwa Skarbu Państwa w Kielcach wszczęła procedury zmierzające do ściągnięcia od Iwopolu niedopłaty.

CO ICH CZEKA?

Jesienią ubiegłego roku zapadła decyzja o ogłoszeniu upadłości skarżyskiego PKS. Jednakże Sąd Gospodarczy w Kielcach odrzucił wniosek. Jedynym uzasadnieniem takiej decyzji może być brak majątku, pozwalającego na przeprowadzenie upadłości, czyli na spłatę dłużników. Konsekwencją pustek w kasie jest to, że ludzie od kilku miesięcy nie dostają poborów. Firma wypłaca im symboliczne zaliczki: na przykład w grudniu, tuż przed Bożym Narodzeniem po 200 zł.

Drugim "prezentem" na święta były wypowiedzenia z pracy, wręczone 90 procentom załogi. Wymówień nie dostali tylko ci, którzy byli na urlopach, zwolnieniach lekarskich, bądź też ich stanowiska pracy są chronione.

Na prośbę związkowców Państwowa Inspekcja Pracy przeprowadziła od jesieni ubiegłego roku szereg kontroli. Ostatnia zakończyła się w tych dniach. Co prawda nie ma jeszcze wniosków pokontrolnych, ale udało nam się dowiedzieć, że zarząd spółki zwrócił się do Funduszu Świadczeń Gwarantowanych o pomoc w wypłacie ludziom zaległych poborów. Póki co, nie ma jeszcze decyzji Funduszu w tej sprawie. Efektem wcześniejszych kontroli było nałożenie na zarząd mandatów, tudzież powiadomienie prokuratury o podejrzeniu popełnienia przestępstwa w związku z niepłaceniem ludziom pensji.

DOBIJAJĄ KRESU?
Ostatnim akordem w żywocie skarżyskiego PKS okazać może się dzień 17 stycznia 2007 roku. Wtedy odbędzie się Walne Zgromadzenie Wspólników, właściciela Iwopolu i przedstawiciela skarbu państwa. Tego wyznaczy Ministerstwo Skarbu Państwa. "Walne" prawdopodobnie zastanawiać się będzie nad likwidacją spółki.

Nawet jeśli skarb państwa nie zgadzałby się na takie rozwiązanie, niewiele może zrobić. "Walne" bowiem podejmuje decyzje większością głosów. A tej wojewoda Wójcik pozbył się cztery lata temu, wnosząc do spółki "swoje" ponad 8 mln zł w zamian za 1000 udziałów, podczas gdy jego wspólnik wyłożył w gotówce 840 tys. zł, uzyskując za nie 1680 udziałów. Dla wyjaśnienia: jeden udział to jeden głos.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie