Nawet zapaleni w alkoholowych bojach mężczyźni rzadko osiągają niechlubny rekord, jakim od wczoraj może się szczycić 30-letnia mieszkanka Sokolnik (powiat tarnobrzeski). Ekspedientka z marketu wydmuchała w alkomat… 4,86 promila! Jej koleżanka była bez szans, bo pracowała mając w organizmie "zaledwie" 2,27 promila.
Lekarze już dawno przekonali się o tym, że stężenie 4 promili alkoholu w organizmie, wcale nie musi być dawką śmiertelną. 30-letnia sprzedawczyni jednego z tarnobrzeskich marketów, jest tego żywym przykładem.
Obie kobiety rozpoczęły pracę w niedzielę rano. Obsługując klientów, co chwilę wychodziły jednak na zaplecze. Kiedy wracały, miały coraz większe problemy z koordynacją swoich ruchów.
- Około godziny 13 kierowniczka sklepu poprosiła policjantów o interwencję. Jak wyjaśniła, dwie pracownice ze stoiska mięsnego nie były w stanie obsługiwać klientów - mówi komisarz Beata Jędrzejewska-Wrona, oficer prasowy tarnobrzeskiej policji.
Ekspedientki słaniały się na nogach, poza tym z daleka czuć było od nich woń alkoholu. Badanie na alkomacie potwierdziły podejrzenia, w jednym przypadku sami policjanci przecierali oczy ze zdziwienia. W końcu wynik blisko pięć promili, nie codziennie się widzi. A tyle właśnie - dokładnie 4,86 promila, wydmuchała w alkomat 30-letnia mieszkanka Sokolnik. Jej o rok młodsza koleżanka z Tarnobrzega, wydmuchała blisko 2,3 promila.
Kobiety wytłumaczyły policjantom powód pijaństwa w pracy - obie w niedzielę świętowały swoje urodziny. Wczorajszej dniówki jubilatki nie będą mile wspominać, bo prawie na pewno wylecą dyscyplinarnie z pracy. Oprócz tego staną przed sądem, picie alkoholu w pracy jest bowiem wykroczeniem.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?