W czwartkowe popołudnie na Wiśle w okolicach połanieckiej elektrowni rozegrały się sceny niczym z sensacyjnego filmu. Miejsce przy kanale zrzutowym jest często odwiedzane przez wędkarzy. Jednak tym razem łowienie i nieuwaga mogły zakończyć się wielka tragedią.
NIEUWAŻNE WĘDKOWANIE
Wszystko wydarzyło się w czwartkowe popołudnie. - Około godziny 17 z pływającej po Wiśle motorówki wypadł mężczyzna - pisze do nas Czytelnik, który widział całą sytuację. Okazało się, że mężczyzna znalazł się w wodzie, ponieważ motorówka, którą płynął spadła z progu spiętrzającego wodę. Łódka wywróciła się do góry dnem. Mężczyzna znikł w wodzie, jednak po chwili udało mu się wynurzyć i złapać łódki.
Rozpoczęło się rozpaczliwe wołanie o pomoc. - Widać było, że słabnie. W tym miejscu są wiry i zaczęło go wciągać pod wodę - pisze Czytelnik, świadek zdarzenia. Na brzegu łowiący wędkarze zamarli. Żaden nie zdecydował się skoczyć na ratunek.
Na szczęście dla niedoszłego topielca teren elektrowni w okolicach Wisły patrolowali dwaj ochroniarze. Zobaczyli, co się stało i natychmiast powiadomili o zdarzeniu służby ratunkowe elektrowni, sami zaś nie czekając na innych ruszyli mężczyźnie na ratunek. Zanim dotarli nad brzeg musieli szybko pokonać kilkaset metrów wąskim, wysokim na około 8 metrów murze oddzielającym kanał zrzutowy. Kiedy dotarli do brzegu natychmiast zdjęli ubrania i skoczyli do wody.
SKOCZYLI, DOPŁYNĘLI, OCALILI
- Człowiek był już siny. Jeszcze chwila i mógłby się nie wynurzyć. Nie było na co czekać - mówią Arkadiusz Jungiewicz i Janusz Dziuba, pracownicy firmy Dersław, która ochrania obiekt połanieckiej elektrowni. To oni skoczyli na ratunek.
Zadanie nie było łatwe, bo aby spotkać się z łódką i trzymającym się jej mężczyzną musieli płynąć kilkadziesiąt metrów pod prąd rzeki, która w tym miejscu zaczyna być rwąca. Nurt był tak silny, że silnik łódki motorowej był za słaby, aby wyprowadzić łódkę w bezpieczne miejsce, powyżej progu spiętrzającego. Pomimo tego dwaj ochroniarze zdecydowali się skoczyć do wody, bo tylko w ten sposób mogli zatrzymać płynącą środkiem rzeki łódkę i uratować tonącego mężczyznę.
RATUNEK W OSTATNIM MOMENCIE
Wszystkiemu przyglądali się wędkarze. Na środku rzeki mężczyźni chwycili łódkę i zaczęli holować ją w stronę brzegu. W tym momencie na brzegu pojawiły się już służby ratunkowe. Okazało się, że ratunek przyszedł w ostatniej chwili, bo niedoszły topielec był na skrajnie wyczerpany. Na brzegu natychmiast zajęły się nim służby ratunkowe.
O wyczynie dwóch ochroniarzy z "Dersława" mówi teraz cały Połaniec. Słowa uznania płyną z każdej strony, dumy nie kryje prezes firmy. - Jestem pełen uznania i chylę czoła dla wielkiej odwagi. Nagroda ich nie ominie - mówi Wiesław Woszczyna prezes zarządu firmy Dersław.
O zdarzeniu nie wiedzieli natomiast policjanci z komendy powiatowej policji w Staszowie. - Dyżurny nie przyjmował w czwartek żadnego zgłoszenia z tamtego terenu - mówi Jan Augustowski rzecznik prasowy staszowskich policjantów.
Dziś obchodzimy Dzień Pracownika Ochrony, życzymy więc bohaterom z Połańca wielu sukcesów i zadowolenia z wykonywanej pracy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?