Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wstrząsający widok w nielegalnym schronisku psów na kieleckim Białogonie (zdjęcia)

Lidia Cichocka
Aleksander Piekarski
- Jak wrócę i nie zastanę psów, to będzie masakra - zapowiedział wczoraj właściciel sfory psów z kieleckiego Białogonu. - Przekażcie to prezydentowi i urzędnikom.

[galeria_glowna]

Joanna Winiarska, kielecka radna:

Joanna Winiarska, kielecka radna:

- Nie może być tak by jeden człowiek terroryzował całą okolicę. Czy trzeba czekać aż zrealizuje swoje groźby używając siekiery jak to zapowiada?

Wczoraj rozpoczęło się porządkowanie nielegalnego schroniska na Białogonie. Korzystając z faktu, że właściciel nadal przebywa w areszcie odebrano kolejną partię zwierząt, zaczęto uprzątać posesję. Próbowano się z nim porozumieć, ale usłyszano tylko groźby

Około 20 osób, mieszkańców ulicy Górników Staszicowskich obserwowało wczoraj interwencję u sąsiada. - Może nareszcie coś zrobią z tym smrodem, szczury przestaną latać po ulicy - mówiła Genowefa Czekaj i Aniela Chrzanowska. - Tyle lat na to czekamy.

Właściciel posesji psy hoduje od ponad 20 lat. Gdy smród, ujadanie stały się nie do zniesienia mieszkańcy prosili, by ograniczył liczbę zwierząt a później, kiedy nie odnosiło to skutku, interweniowali na policji, u straży miejskiej, w magistracie. Ich działanie przybrało na sile, kiedy na Białogon sprowadziła się Grażyna Jedlińska. To ona alarmowała Urząd Miasta, prokuraturę, rzecznika praw obywatelskich. - Zgodnie z przepisami w strefie ochronnej ujęć wody nie można prowadzić hodowli a nasz sąsiad trzyma ponad 60 psów, dlaczego miasto nie reaguje na tak jawne łamanie prawa - pyta. - Dlaczego psy nie są szczepione, dlaczego nie płaci za nie podatków i nikt go z tego tytułu nie karze?

W czerwcu tego roku sprawą zainteresowała radną Joannę Winiarska, złożyła dwie interpelacje domagając się pobrania próbek ziemi z terenu posesji by odpowiedzieć na pytanie o zanieczyszczenia spowodowane przez zwierzęta, druga interpelacja to żądanie likwidacji dzikiej hodowli.

- Z odpowiedzi jakie dostałam wynika, że chociaż sprawa jest znana od 2005 roku to żadne instytucje nie stwierdziły znęcania się nad zwierzętami a prokuratura odmówiła wszczęcia dochodzenia - mówi.- Odmówiono także zbadania ziemi, bo badania wody w ujęciach wskazują, że jest ona dobrej jakości.

- Jak zawsze okazało się, że los zwierząt jest ważniejszy od naszego i fakt, że ten pan nie znęca się nad psami jest wystarczający by nie podejmować interwencji, to że sąsiadom utrudnia życie jest bez znaczenia - dodaje Grażyna Jedlińska.
DZIAŁANIA URZĘDNIKÓW

Interwencje radnej odniosły jednak skutek, bo za niezapłaconą grzywnę właściciela psiej sfory sąd postanowił umieścić w areszcie. Wykorzystując to - decyzją dyrektora wydziału ochrony środowiska Urzędu Miasta w Kielcach w miniony piątek w asyście policji udało się wejść na teren posesji by podać zwierzętom jedzenie a także ocenić ich stan.

Przez kilka dni pracownicy schroniska przynosili psom jedzenie, podawali wodę. Wczoraj w asyście straży miejskiej otwarto kłódkę na bramie i pracownicy zieleni miejskich w ochronnych strojach przystąpili do sprzątania obejścia. Szybko okazało się, że dwóch ludzi nie da rady. - Trzeba ściągnąć tu kilkuosobową ekipę - wyjaśniał Jarosław Sułek zastępca powiatowego inspektora weterynaryjnego. - Może po całym dniu pracy uda się uprzątnąć ten brud. Bez tego nie policzymy ani nie zaszczepimy zwierząt.

Dyrektor Urbański z Urzędu Miasta wyjaśnia, że poważniejsze prace na terenie posesji wymagają zgody właściciela lub rodziny. Bo przecież właściciel psów ma rodzinę, a posesja kilku współwłaścicieli. - My też nie mamy wpływu na postępowanie krewnego, nie mamy prawa wstępu na posesję - powiedział jeden z członków rodziny. - Nie zgadzam się na pomaganie w takiej formie jak proponuje miasto, bo to prowadzi donikąd.

Dyrektor Urbański w strategii rozwiązywania problemu zapisał spotkanie z właścicielem psów i próbę nakłonienia go do współpracy. - On z nikim nie chce nawet rozmawiać - powątpiewali sąsiedzi. O tym, że mają rację przekonały się radna Joanna Winiarska i Karina Schwerzler, które wczoraj udały się do aresztu. - Propozycja by pan przekazał psy wywołała atak agresji - mówi Winiarska. - Nie było mowy o jakimkolwiek porozumieniu. Usłyszałyśmy, że gdy wróci i nie zastanie swoich psów, które są jego rodziną weźmie siekierę i będzie ciął . To będzie masakra stwierdził. Z pewnością nie można tak tego zostawić. Sąsiedzi tego pana mają prawo do normalnego życia - powiedziała Joanna Winiarska.

Więcej w piątkowym "Echu Dnia"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie