Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nasi rodzice bawili się na skromniejszych, ale równie udanych balach

(maga)
Bale maturalne sprzed lat były skromniejsze niż obecnie
Bale maturalne sprzed lat były skromniejsze niż obecnie sxc.hu
- Matura? Studniówka? Boże, kiedy to było - uśmiecha się pani Maria. Kobieta zdawała egzamin dojrzałości w 1984 r. Jej mąż, Andrzej, trzy lat wcześniej. Teraz ten sam stres czeka ich córkę - Agę. Wcześniej jednak, podobnie jak przed laty - wielki bal.

- Jak teraz patrzę na to, jak się młodzież szukuje, jakie imprezy są planowane i ile to wszystko kosztuje, to mam wrażenie, że minęło nie niespełna trzydzieści, ale sto lat - śmieje się mama Agnieszki.

Jak mówi, w latach osiemdziesiątych nie było mowy o balach w hotelach, z wyszukanym menu, dj-em i rezerwacją pokoi. - Córka ma za swoją imprezę zapłacić 250 zł od osoby. Do tego super sukienka, buty, dodatki, obowiązkowy fryzjer, kosmetyczka, kilka wizyt na solarium. Dobrze, że kreację ustrzeliła sobie już kilka miesięcy temu na wyprzedaży. Ale i tak w związku z tym jednym wieczorem z portfela ubędzie nam koło tysiąca zł - kalkuluje pani Maria.

- Nie narzekaj. Przecież część idzie z mojego kieszonkowego. Poza tym koleżanki wydają jeszcze więcej - zastrzega dziewczyna.

Pan Andrzej przypomina sobie, że jego studniówka w 1981 roku również była dużo skromniejsza. - Nikt nawet nie marzył o specjalnej kreacji, szło się w marynarce pożyczonej od ojca albo starszego brata. Buty też raczej były z tych "niedzielnych", a nie specjalnie kupowanych, bo i gdzie. A sam bal? Na sali gimnastycznej przy liceum. A o godzinie 22 wicedyrektor szkoły zgasił światło i kazał rozejść się do domu. Nie było dyskusji - wspomina mężczyzna.

Rodzice Agnieszki z niemałym rozbawieniem przyglądają się też zaaferowaniu, jakie w córce i jej koleżankach wywołuje kwestia partnera na bal. Dziewczyna przez kilka tygodni nie mogła się odważyć, by zaprosić chłopaka, w którym się podkochuje. W końcu się zdecydowała, nastolatek się zgodził. Doszło nawet do dwóch randek, ale młodzi się pokłócili i z planów nici. Zadatek za dwie osoby wpłacony, a dziewczyna znowu "poluje" na studniówkowego towarzysza. - Co wieczór jest gorąca linia z koleżankami, czy poprosić tego, czy innego, czy się zgodzi, czy fajny, a może nie? Ja poszłam na bal z kolegą z klasy, mąż ze swoją ówczesną sympatią. Normą było, że zapraszało się brata, kuzyna, sąsiada. Nikt chyba nie przywiązywał do tego takiej wagi, jak dziś - mówi pani Maria.

- Już zapomniałaś, jak to było - upomina żonę pan Andrzej. Ja tam cieszyłem się, że nie muszę iść z kuzynką czy siostrą. W oku pana Andrzeja pojawia się błysk. - Ale to fakt, że teraz młodzi przywiązują większą wagę do strojnej i bogatej oprawy. My nie mieliśmy na to szans. Ale za to umieliśmy bez pudła organizować niezapomniane prywatki przy gramofonie albo magnetofonie z kanapkami i herbatą. Czasem tylko było jakieś domowe winko…

Alkohol na studniówce w latach osiemdziesiątych? - Za to można było wylecieć ze szkoły - mówi mama Agnieszki. - Zresztą, skąd młodzi mieliby wtedy wziąć wódkę czy piwo? Była tylko lampka wina musującego do toastu.

- No i ewentualnie jakieś samoroby, jeśli komuś udało się niepostrzeżenie wynieść z barku rodziców lub dziadków - dodaje pan Andrzej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie