Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Biła syna i maskowała siniaki fluidem? Trwa proces kobiety oskarżonej o dzieciobójstwo

Marcin RADZIMOWSKI
Oskarżonej o zabójstwo dziecka grozi minimum osiem lat więzienia, maksymalnie nawet dożywocie.
Oskarżonej o zabójstwo dziecka grozi minimum osiem lat więzienia, maksymalnie nawet dożywocie. Marcin Radzimowski
Kolejny dzień procesu kobiety oskarżonej o zabójstwo 4-letniego synka. Sąd przesłuchał osoby z kręgu jej znajomych
- Podczas zabawy z dziećmi zauważyłam, że Bartuś ma siniaka na policzku, takie odbite palce – zeznawała kobieta.
- Podczas zabawy z dziećmi zauważyłam, że Bartuś ma siniaka na policzku, takie odbite palce – zeznawała kobieta. Marcin Radzimowski

- Podczas zabawy z dziećmi zauważyłam, że Bartuś ma siniaka na policzku, takie odbite palce - zeznawała kobieta.
(fot. Marcin Radzimowski)

Była w depresji i dlatego zamordowała Bartusia? A może tylko udawała chorą próbując uniknąć odpowiedzialności za dokonanie zbrodni? Kochała synka, czy był dla niej ciężarem? Na te pytania Sąd Okręgowy w Tarnobrzegu próbował znaleźć w środę odpowiedzi, w kolejnym dniu procesu 42-letniej Barbary U. z Nowej Dęby, oskarżonej o zabójstwo 4-letniego synka.

Pośród kilkorga przesłuchanych w środę świadków, najwięcej istotnych informacji na temat oskarżonej podała żona jej kuzyna.

- Przyjaźniłyśmy się, przychodziła do nas z Bartusiem, czasami sama, kiedy chciała porozmawiać, zwierzyć się z problemów. Mój mąż był ojcem chrzestnym Bartka - zeznawała w środę kobieta. - Wiedziałam o jej próbie samobójczej, ale to było ponad osiem lat temu, gdy była we Włoszech. Basia sama mi o tym nie mówiła, ale jej ojciec wspominał. Kiedyś powiedziała mi także, że jak Bartuś miał dziewięć miesięcy, przyłożyła mu poduszkę do twarzy, ale opamiętała się. Wtedy trafiła do szpitala na cztery miesiące.

BO ZNISZCZYŁ PAMIATKĘ

Według tego świadka Barbara U. nie traktowała synka tak, jak powinna. Często krzyczała na niego, karała klapsami.

- Przy mnie nigdy go nie przytuliła, nie pocałowała. Ona byłe pedantka, wszystko musiało być ładnie poukładane, perfekcyjnie. A wiadomo jak to jest, dziecko zawsze coś tam przestawi, rozrzuci zabawki - mówiła kobieta.

Kobieta wspominała o incydencie, jaki miał miejsce na początku 2012 roku, kiedy pracowała jako nauczyciel-stażysta w przedszkolu. W tym, do którego chodził Bartek.

- Podczas zabawy z dziećmi zauważyłam, że Bartuś ma siniaka na policzku, takie odbite palce. I siniaka na czole. To wszystko było zamaskowane fluidem - wspominała kobieta. - Druga nauczycielka też to zauważyła i zgłosiła dyrektorce. Dyrektorka przeprowadziła rozmowę z Basią informując, że jeśli ta sytuacja się powtórzy, zostanie powiadomiona policja. Ja też z nią o tym rozmawiałam, przyznała, że uderzyła Bartusia. Powiedziałam, że jeśli jeszcze raz go zbije, gdzieś to zgłoszę.

Trzyletni wówczas chłopiec został uderzony przez matkę za to, że zrzucił lub rozbił jakąś pamiątkę po swoim zmarłym tacie, pierwszym mężu Barbary.

CZY MI WYBACZYSZ?

Świadek mówiła też o niespodziewanej wizycie Barbary w przeddzień tragedii, 22 września ubiegłego roku.

- Bardzo się zdziwiłam, bo od ich ślubu w czerwcu nie widziałyśmy się. Aż tu nagle przyszła, nawet bez zapowiedzi - wspominała kobieta. - Sprawiała osoby załamanej psychicznie. Mówiła, że to wszystko ją przerasta, pytała retorycznie, dlaczego nie brała leków? Mówiłam jej, że wszystko będzie dobrze, ale musi też iść do lekarza. Obiecywała, że następnego dnia pójdzie. Nie wyglądała wtedy najlepiej. Żegnając się zapytała, czy jej wybaczę, czy będę jej w stanie wybaczyć? Pytałam, co ma na myśli, ale nie odpowiedziała.

Czy pytanie miało związek z planowaniem zabójstwa synka? Na to pytanie postawione przez sąd kobieta nie potrafiła odpowiedzieć: - Też się zastanawiam, co miała wtedy na myśli.

W bardzo pozytywnym świetle oskarżoną przedstawiła dyrektor przedszkola. Nie licząc tego incydentu, kiedy chłopiec przyszedł z siniakami na twarzy.

- Zawsze był zadbany, czysto ubrany, ładnie uczesany. Ona też zawsze zwracała się pieszczotliwie do chłopca, nas pytała o jego postępy, sama też o tym opowiadała - zeznawała dyrektorka. - Nigdy w czasie naszych kontaktów nie widziałam, by mama Bartusia była w jakiś wyjątkowy sposób przygnębiona, załamana. Oczywiście każdy z nas miewa różne nastroje.

Przed sądem zeznania złożył w środę również szwagier oskarżonej. Wspominał, jak feralnego dnia wrócił z matką z targu i wszedł do domu. Jak zobaczył leżącego sinego chłopca i obok skuloną Barbarę. Opowiadał, jak zdjął pętlę z kabla elektrycznego z szyi chłopca, jak sprawdzał puls.

- Zapytałem Basi, coś ty zrobiła?! Powiedziała "udusiłam go", albo "zabiłam go" - mówił szwagier.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie