O krok od tragedii w Sandomierzu. Refleks kierowcy kursowego autobusu uchronił kierującą audi przed nieszczęściem

Autobus pełen ludzi, wjeżdżał na skrzyżowanie ulicą Kwiatkowskiego od strony Opatowa. Na sygnalizatorze miał zielone światło. Nagle od ulicy Ożarowskiej (od strony miasta) wprost pod nadjeżdżający autobus, mając u siebie czerwone światło, wjechała kobieta kierująca srebrnym audi. Kierowca kursowego autobusu w ostatniej chwili skręcił kierownicą w lewo, wjeżdżając na przeciwległy pas. Nie wiadomo, jakby duży samochód zachował się na śliskiej nawierzchni. Dobrze, że na tym pasie nie stały samochody skręcające w lewo. Kierowca ze zmiennikiem postanowili zatrzymać autobus na poboczu. Stanęła też kobieta, kierująca audi, która na przednim siedzeniu wiozła dziecko. Kierowcy wytłumaczyli jej jak niebezpiecznie się zachowała. Według relacji kierowców, wiedziała co zrobiła. Kierowcy byli zgodni, że gdyby autobus uderzył w bok audi, akurat od strony kierowcy zginęłaby ona i pasażer. Kierowca przyznał się później, że wykonał manewr wjazdu na przeciwległy pas ponieważ był on wolny. - Gdyby stały na nim samochody, świadomie musiałbym wjechać w bok audi. Wiem, że kobieta mogłaby tego nie przeżyć - dodał roztrzęsiony.

Pasażerowie najpierw nie kryli strachu, a później radości z refleksu mężczyzny. Autobus znajdował się na drodze z pierwszeństwem przejazdu. Miał zielone światło. Kobieta czerwone, prawdopodobnie z zieloną strzałką. Zgodnie z przepisami, powinna dojechać do skrzyżowania, upewnić się, że z lewej strony nic nie nadjeżdża i dopiero wtedy ruszyć. Tymczasem kobieta pewnie przejechała na czerwonym i bez upewnienia się czy ma wolną drogę, zdecydowaną prędkością wjechała na główną.