Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Młodzi kielczanie na rowerach przemierzyli Europę. Opowiedzieli o urokach i trudach podróży

Izabela Mortas [email protected]
Wjazd na przełęcz Hochtor znajdującą się pod najwyższym szczytem Austrii – Grossglockner to było prawdziwe wyzwanie dla rowerzystów.
Wjazd na przełęcz Hochtor znajdującą się pod najwyższym szczytem Austrii – Grossglockner to było prawdziwe wyzwanie dla rowerzystów. Archiwum prywatne
Wzięli karimaty, namiot i rowery. Tak objechali pół Europy. Paulina Trofimiec i Bartosz Szczepanek, para dwudziestolatków z Kielc opowiada o swoim niezwykłym wakacyjnym pomyśle
W Chorwacji rowerzyści znaleźli nocleg u Frane’a, lokalnego gospodarza, który w tym samym czasie gościł też innych podróżników z Korei.
W Chorwacji rowerzyści znaleźli nocleg u Frane’a, lokalnego gospodarza, który w tym samym czasie gościł też innych podróżników z Korei.

W Chorwacji rowerzyści znaleźli nocleg u Frane’a, lokalnego gospodarza, który w tym samym czasie gościł też innych podróżników z Korei.

25 dni i 2500 złotych - tyle wystarczyło dwojgu dwudziestolatkom z Kielc, żeby przebyć na rowerach pół Starego Kontynentu. Choć bywało ciężko, dali radę. Spotkali niezwykłych ludzi i przeżyli więcej, niż się spodziewali - teraz dzielą się swoją historią.

Wyruszyli z Kielc na rowerach. Przejechali około 2300 kilometrów. Jechali przez Czechy, Austrię, podziwiali Alpy. Dotarli w okolice Noviego Vinodolskiego w Chorwacji, by tam przez chwilę poleżeć na plaży i wrócić do Budapesztu. Zajęło im to 25 dni, kosztowało - 2 500 złotych. Paulina Trofimiec i Bartosz Szczepanek, dwudziestolatkowie z Kielc, którzy odbyli tę niezwykłą wyprawę, opowiadają o swoich wrażeniach z rowerowej ekspedycji po Starym Kontynencie, z której dopiero wrócili.

SPORTOWA PRZESZŁOŚĆ

Paulina studiuje edytorstwo na Uniwersytecie Jagiellońskim, Bartek - elektronikę i komunikację na Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie. W życiu prywatnym są parą. Miłość do rowerów nie od razu była ich wspólną pasją. - Zawsze coś ciągnęło mnie do sportu, biegałam, grałam w koszykówkę. To jednak Bartek zaszczepił we mnie rowerowego bakcyla - śmieje się dziewczyna.

Nic dziwnego, skoro przed rozpoczęciem nauki w liceum trenował kolarstwo w kieleckim klubie Cyclo-Korona. Choć treningi przerwał, zainteresowania pozostały. Udzieliły się one także Paulinie, która z Bartkiem chętnie wybierała się na rowerowe wycieczki po Górach Świętokrzyskich. Razem też zaczęli biegać półmaratony i wyrabiali kondycje.

SPONTANICZNA ZMIANA PLANÓW

Pomysł na rowerową wyprawę po Europie urodził się z innego planu. - Przymierzaliśmy się do drogi nad polskie morze. Pewnego dnia w jednej z krakowskich knajp, gdzie przesiadywaliśmy, dołączył do nas podróżnik. Opowiadał o swoich rowerowych doświadczeniach - ekspedycjach europejskich i przygodach, jakie go spotykały. To nas zaintrygowało - opowiada Bartek. - Szybko zmieniliśmy plany. Polskie morze? Stwierdziliśmy z Pauliną, że to jednak za małe wyzwanie - dodaje rowerzysta.

BYLE ZDĄŻYĆ

Cel podróży był jeden - w 25 dni pokonać 2 500 kilometrów. - Nie mogliśmy pozwolić sobie na opóźnienia, ponieważ przed wyjazdem zamówiliśmy bilety powrotne do Polski z Budapesztu. Dokładnie zaplanowaliśmy też niektóre noclegi na trasie za pomocą portalu warmshowers.pl zrzeszającego rowerzystów i podróżników z całego świata. Dzięki portalowi odnaleźliśmy z wyprzedzeniem osoby, u których mogliśmy się potem zatrzymać na noc. Wszystko było dopięte na ostatni guzik i nie mogliśmy mieć żadnego dnia opóźnienia - mówi Paulina.

Rowerzyści pokonywali średnio sto kilometrów dziennie. Poruszali się po mniejszych drogach, w miarę możliwości omijali główny ruch samochodowy. Po Austrii jeździli ścieżkami rowerowymi, nazwali ten kraj "rowerową perełką". - Ścieżki łączyły najważniejsze miasta i najbardziej zabytkowe miejsca w kraju. Były niezwykle rozbudowane i atrakcyjne. Szczególnie przypadła nam do gustu 400-kilometrowa droga nad Dunajem, gdzie podziwialiśmy górskie krajobrazy - opowiada dziewczyna.

Wjazd na przełęcz Hochtor znajdującą się pod najwyższym szczytem Austrii - Grossglockner to było prawdziwe wyzwanie dla rowerzystów. Przełęcz położona jest na wysokości 2504 metrów nad poziomem morza. Podjazd na nią rozciągał się na 40 kilometrów, a suma przewyższeń wynosiła 1700 metrów. Para wystartowała z poziomu 800 metrów, aby w ciągu pięciu godzin dojechać na metę. Wjazd pod górę utrudniała też pogoda. - Na dole temperatura wynosiła około 20 stopni Celsjusza - na szczycie było już zaledwie 9 stopni. Droga była męcząca, ale motywacji nam nie brakowało. Żałujemy tylko, że warunki atmosferyczne nie były zbyt dobre, by podziwiać malowniczy krajobraz ze szczytu - mówi Paulina.

SPRAWDŹ najświeższe wiadomości z KIELC

LICZYLI NA GOŚCINNOŚĆ

W trasę zabrali karimaty, śpiwory, namiot, ubrania i… palnik gazowy. - Wyszliśmy z założenia, że będziemy nocować na posesjach prywatnych, gdzie rozbijemy swój namiot. Liczyliśmy na gościnność ludzi i ich przyjazne nastawienie - relacjonuje Bartek. - Nie wzięliśmy też ze sobą wielkich pieniędzy. Wydawaliśmy je raczej tylko na jedzenie lub nocleg w stricte turystycznych miejscowościach - dodaje chłopak.

Nie przeliczyli się. Doświadczyli nawet więcej sympatii niż się spodziewali. - Nasz pierwszy nocleg był jeszcze w Polsce. Przyjęto nas w pierwszym domu, do którego trafiliśmy. Zostaliśmy ugoszczeni śniadaniem i kolacją, co nas miło zaskoczyło. Podobna sytuacja była następnego dnia. Żadnych oznak nieufności ze strony polskich gospodarzy, to było naprawdę coś, na co nie liczyliśmy - mówi Bartek.

MIELI PRZYGODY

Te zabawne momenty przeżyli w Czechach. Tam nauczyli się, że "oszpirochować się" oznacza "wziąć prysznic", a "stan rozdelić" to nic innego jak "rozłożyć namiot". Opanowanie podstawowego słownika pomagało parze odnajdywać kolejne miejsca do spania. A i te były w Czechach szczególne. Raz rowerzyści rozbili namiot na terenie posesji rzeźbiarza, który wytwarzał meble ogrodowe i instrumenty muzyczne. - Ogród, w którym spaliśmy, był dziki, pełen dziwnych przedmiotów. Czech zaprosił nas także do odbycia z nim wspólnego wieczornego rytuału - grania na "szamańskim bublu". Tak nazywał drewniany bęben powleczony kozią skórą, w który uderzało się pałeczką. Chętnie włączyliśmy się do tej nietypowej zabawy, Paulina szczególnie wciągnęła się w wybijanie szamańskiego rytmu - śmieje się Bartek.

Momenty grozy para przeżyła w Budapeszcie, gdzie kończyła się wyprawa. Przybyliśmy na miejsce dzień przed odjazdem pociągu, musieliśmy spędzić gdzieś noc - mówi Paulina.

Zdecydowali się na dworzec kolejowy, który ostatecznie nie spełnił ich oczekiwań. - Było brudno, tłoczno, nie mieliśmy w ogóle miejsca do siedzenia - relacjonuje rowerzysta.

Pojechali do parku miejskiego. Tam, długo nie myśląc, rozbili namiot. - Postawiliśmy go wśród drzew, na uboczu. Po parku kręciło się nocą wiele osób, nie wiedzieliśmy też, czy w ogóle możemy rozłożyć namiot w takim miejscu. Obawiałam się zarówno obcych, jak i policjantów, którzy mogli nas ukarać mandatem. Całą noc czuwałam, a Bartek… spał w najlepsze - opowiada Paulina.

SKAZANI NA SIEBIE

Rowerzyści zgodnie przyznają, że wyprawa po Europie była dla nich nie tylko wspaniałą przygodą, lecz także niezłą szkołą życia. - Przekonaliśmy się, jak niewiele człowiekowi potrzebne jest do szczęścia. W ekstremalnych warunkach myśli tylko o tym, żeby mieć, gdzie spać i co zjeść - mówi Bartek.
Paulina przyznaje mu rację. - Nie mieliśmy dostępu do Internetu, facebooka, z czego na co dzień nieustannie korzystamy. Okazało się, że wcale nam tego nie brakuje.

Choć były momenty kryzysowe, wyjazd ich do siebie zbliżył. - W pierwszym tygodniu sprzeczek nie brakowało. Byliśmy skazani na siebie i wiedzieliśmy, że musimy się dogadać. Poznaliśmy się też z zupełnie innej strony - mówi Paulina.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie