Jak twierdzi wnioskodawca, w kolportowanym na terenie miasta "Tarnobrzeskim Niecodzienniku" wydawca (Moje Miasto Tarnobrzeg) i Grzegorz Kiełb (redaktor naczelny) rozpowszechniają kłamliwe informacje, mające zniechęcić do niego wyborców.
Szczegóły wskazał we wniosku, a chodzi między innymi o podany wskaźnik zadłużenia miasta, rzekomo niejasne rozliczenia Norberta Mastalerza z Rejonem Dróg Miejskich (rzekomo wykonywał usługi prywatne, choć służbowo spółka podlega miastu), o budowanych i remontowanych drogach, chodnikach, parkingach.
W ciasnej salce Sądu Okręgowego w Tarnobrzegu, na odroczonej przed tygodniem sprawie, oprócz sporej grupy dziennikarzy pojawił się zarówno Norbert Mastalerz, prezes Moje Miasto Tarnobrzeg Wojciech Wąsik, jak i Grzegorz Kiełb.
Ten ostatni poinformował sąd, że przyszedł, bo o sprawie dowiedział się z mediów i kilkanaście godzin przed środową rozprawą od Wojciecha Wąsika.
- Nie doręczono mi wniosku, nie mam pism procesowych, więc nie mogę skutecznie bronić się. Dlatego też proszę o odroczenie terminu, bym mógł zapoznać się z tymi dokumentami, które przed chwilą od sądu dostałem i odnieść się do samego wniosku oraz stwierdzeń w nim zawartych - stwierdził Grzegorz Kiełb, kandydat na prezydenta.
Zanim sąd odroczył sprawę na kolejny termin (29 października), wysłuchał głosu stron konfliktu oraz dwóch świadków.
Norbert Mastalerz: - Wskaźnik zadłużenia miasta na koniec 2013 roku nie wynosił 57,5 procenta, jak napisano, lecz wynosił 51 procent. Autor publikacji chciał przekonać mieszkańców, że w obecnej kadencji prezydent zadłuża miasto, w efekcie tego miasto jest w kiepskiej kondycji finansowej.
Niedługo potem odnosząc się do tego fragmentu prezes Moje Miasto Tarnobrzeg Wojciech Wąsik stwierdził przed sądem: - Rzeczywiście wkradł się błąd, gdyż ten wskaźnik odnosi się do 2012 roku, a nie do 2013 roku. To oczywista omyłka pisarska.
Kolejny zarzut podniesiony we wniosku - stwierdzenie w publikacji, że w obecnej kadencji nie przybyło nowych dróg, chodników, parkingów.
Poproszony przez sędzię o konkrety, Norbert Mastalerz wyliczał: - Nowe drogi, to jest przebicie ulicy Sandomierskiej (obok Shella - przyp. autor), przebicie do ulicy Mickiewicza ślepej ulicy wzdłuż kamienic, droga wraz z parkingami naprzeciw hali sportowej łącząca aleję Niepodległości z ulicą Janusza Gałka, droga żeglarska nad jeziorem, droga przy parku przemysłowo-technologicznym.
Wnioskodawca odniósł się też do zarzutu, odnośnie rozliczeń z RDM, który wykonywał dla niego prywatne usługi.
Na tę okoliczność sąd przesłuchał świadków.
Były prezydent Jan Dziubiński, wiceprezes MMT: - To, co jest w gazecie napisane, że były dziwne rozliczenia, ja dalej podtrzymuję, to chyba nawet moje stwierdzenie, które kiedyś powiedziałem po rozmowie z prezesem RDM. Wtedy zeszliśmy na temat wykonania drogi do posesji pana Mastalerza. Prezes nie bardzo chciał rozmawiać, ale przyznał, że część robót wykonuje. Spytałem, za jaką kwotę i czy pieniądze zostały zapłacone. To wydało mi się dziwne, że prezes nie był w stanie stwierdzić ani jaka to kwota, kiedy zostanie zapłacona. Powiedziałem też, że będąc prezydentem, gdybym nawet korzystał z usług spółki miejskiej, zadbałbym o to, by spisać umowę i zrobić przedpłatę, ustalić termin płatności.
Przesłuchany przez sąd Zbigniew Hara, prezes RDM potwierdził, że wykonywał usługi dla Norberta Mastalerza - utwardzenie drogi dojazdowej do posesji oraz utwardzenie i ułożenie kostki brukowej na posesji. Wystawił faktury, otrzymał pieniądze. Na pytanie, czy wcześniej zawarł jakąś pisemną umowę,by w razie czego dochodzić roszczeń zaprzeczył: - Nie zawsze trzeba spisywać umowę, można się przecież opierać na wierze.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?