Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Płacz w truskawkowym zagłębiu

Marcin JAROSZ
Andrzej Skiba z Budzisk w gminie Łubnice w wyniku po-wodzi tracił ponad hektar truskawek, z których dziś mógłby ze-brać ponad dwadzieścia ton owoców. W tym roku jednoroczne krzaczki nie dały zysku.
Andrzej Skiba z Budzisk w gminie Łubnice w wyniku po-wodzi tracił ponad hektar truskawek, z których dziś mógłby ze-brać ponad dwadzieścia ton owoców. W tym roku jednoroczne krzaczki nie dały zysku.
Woda zabrała im wszystko. Rok po powodzi rolnicy próbują odbudować plantacje, ale na razie trudno zapo-mnieć o kataklizmie.

Budziska w gminie Łubnice. Rok temu miejscowość była pod wodą. Dziś hektary truskawek zastąpiono między innymi zbożem. U Andrzeja Skiby jest kilkanaście hektarów. Razem z żoną wypielęgnowali rok temu ponad hektar truskawek – na darmo. Dziś próbują odbudowywać plantację.

 

Na szczęście gospodarstwo nie opiera się tylko na truskawkach. Reszta to zboże, buraki cukrowe i łąki. Skiba jest hodowcą. W swoim gospodarstwie posiada kilkadziesiąt sztuk świń i kolejnych kilkanaście sztuk bydła. Z truskawek były zawsze najlepsze pieniądze. Rok temu się cieszyliśmy, bo krzaki były jednoroczne i dwuletnie, w tym roku byłby najlepszy zbiór. Woda przyszła kilka dni przed pierwszymi zbiorami – mówi Andrzej Skiba.

 

Najważniejsze było jednak ratowanie zwierząt. - Pakowałem je po kilka sztuk na przyczepkę i wiozłem ciągnikiem do rodziny, znajomych – mówi Andrzej Skiba. Rok temu wywoził zwierzęta dwa razy, najpierw po tym jak przerwany został wał w rejterówce, drugi raz, gdy woda już opadła, ale istniało zagro-żenie przerwania wału po raz kolejny.

 

Woda stała w Budziskach dwa tygodnie. Cały trud Skibów poszedł na marne. W jednym sezonie rwali owoce nawet dwa razy dziennie, w sumie około trzydziestu razy. Każde wyjście na plantację dawało średnio 500 łubianek, w których mieści się 2 kilogramy truskawek. Z hektara truskawek mogli zarobić ponad 100 tysięcy złotych. Nie zarobili nic. – Pamiętam jak poszłam urwać chociaż koszyk truskawek, żeby je zjeść. Nie zjadłam nic, wszystkie zgniły. Nie było czasu, nie było siły - dodaje jego żona Zofia.

Pamiętają doskonale chwilę powodzi. - Woda przychodziła powoli, można powiedzieć sączyła się, ale nie było jak jej za-trzymać. Następnego dnia po przerwaniu wałów śmiałam się, że ta woda chyba tutaj nie dojdzie – wspomina pani Zofia. Woda jednak przyszła i zniszczyła wszystko.

 

Rok po kataklizmie gospodarstwo Skibów działa, ale trudno jest im wiązać koniec z końcem. – Jakoś dajemy radę. Dostaliśmy 20 tysięcy złotych na remont domu. Pomogli inni rolnicy, ale zanim wrócimy do stanu sprzed powodzi minie kilka lat. Wszystkie oszczędności poszły w ratowanie dobytku i jego utrzymanie. W tym roku z truskawek nie było pieniędzy, bo krzaki są jednoroczne – mówi małżeństwo z Budzisk.

 

Liczą, że w następnym roku truskawki przyniosą dobry zysk i łatwiej będzie zapomnieć o kataklizmie z 2010 roku.

 

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Rewolucyjne zmiany w wynagrodzeniach milionów Polaków

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na echodnia.eu Echo Dnia