MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Delhi - gwarna stolica Indii

Marzena Kądziela
Brama Indii
Brama Indii M. Kądziela
Gwar i tłok na ulicach, garkuchnie na chodnikach i krowy wędrujące wśród samochodów.

Obok tego zapierające dech świątynie, luksusowe wille wśród ogrodów i zielone parki. To Delhi - stolica Indii.

Byłam niezwykle ciekawa Delhi, bowiem słyszałam skrajnie różne opinie na temat tego ogromnego, liczącego około 14 milionów mieszkańców miasta. Jedni byli nim zachwyceni, inni całkowicie zdegustowani. Jak odbiorę je ja? - zastanawiałam się wysiadając z samolotu Austrian Airlines.

Patrząc z okna autobusu wiozącego mnie z lotniska do hotelu nie widziałam nic, bo w nocy oczy zamykały mi się ze zmęczenia. W hotelu wypełniam kartę meldunkową, biorę klucz do pokoju, padam na łóżko i natychmiast zasypiam. Po kilku godzinach budzą mnie promienie słoneczne wpadające przez okno. Powoli dociera do mnie, że jestem w Indiach.

Podbiegam do okna, by zobaczyć ten pierwszy dzienny indyjski obrazek. Cóż, nie jest on zbyt ciekawy. Hotelowy parking, jakaś skała, kilka krzewów i pusta ulica. Okazuje się, że hotel jest poza miastem, do którego zaraz po śniadaniu ruszamy.

Delhijskie korki

Siedzę w samochodzie z nosem przyklejonym do szyby i chłonę nowe widoki. Metropolia dopiero budzi się ze snu. Nasz przewodnik Vikram mówi, że około godziny 9 ulice staną się niemiłosiernie głośne i zakorkowane. Dla mnie one takie są już teraz, o godzinie 7, widocznie jednak nie wiem, co znaczy delhijski korek.

Obserwuję pojazdy, które mijamy. Najwięcej jest tuk-tuków, żółto-zielonych małych pojazdów na cztery osoby. Cztery są chyba tylko w teorii, bo kierowca ładuje do małego autka tylu pasażerów, ile zdoła się w nim zmieścić. Poza tuk-tukami, na ulicach królują rowerowe riksze. Jest ich mnóstwo. Obok sznur samochodów.

Gdzieś wyczytałam, że po mieście jeżdżą trzy miliony pojazdów, rocznie dochodzi do 8 tysięcy wypadków, w których ginie 2 tysiące osób. Aby się temu przeciwstawić, w marcu tego roku wydano zakaz palenia papierosów przez kierowców. Kierowca przyłapany na paleniu może zapłacić karę w wysokości 500 rupii, co jest równowartością 12 dolarów. Trudno powiedzieć, czy to pomoże.

Vikram mówi, że rozładowanie korków może nastąpić dopiero po wybudowaniu wszystkich planowanych linii metra. Na razie linie te liczą około 80 kilometrów.

Koniec ulicznych garkuchni?

Na chodnikach obrazki typowe dla azjatyckich miast. Mnóstwo kociołków, wielkich patelni, w których przygotowywane są posiłki. Posiłki uliczne są bardzo tanie i popularne. Można tu za kilkanaście naszych groszy kupić placki, warzywny pikantny sos czy potrawę z nasion ciecierzycy lub soczewicy. Ale te "restauracje" mają podobno wkrótce zniknąć z delhijskich chodników, bowiem w maju Sąd Najwyższy zakazał przygotowywania posiłków na ulicach.

Wyjątkiem jest herbata, którą można dalej parzyć w czajnikach ustawionych na malutkich gazowych kuchenkach. Warunkiem jest jednak podawanie jej w jednorazowych plastikowych kubkach. Mam wątpliwości, czy decyzja sądu będzie respektowana.

Wielokrotnie widziałam bowiem, jak szklaneczki po herbacie, serwowanej tu zazwyczaj z mlekiem, "myte" są w wiadrze z wodą, która wymieniana jest bardzo rzadko... Inną całkiem świeżą decyzją sądu jest zakaz chodnikowego handlu. Swoje stoiska można rozkładać tylko wtedy, gdy dla przechodniów pozostawi się półtorametrowej szerokości pas spacerowy.

Największy meczet Indii - Dżami Masdżit
(fot. M. Kądziela)

Biali "butowi"

Podjeżdżamy przed budowlę, do której prowadzą szerokie schody. To Dżami Masdżit, największy meczet w Indiach. Zbudował go w połowie XVII wieku ten sam mogolski władca, Szach Dżahan, który dla swej zmarłej żony wystawił najpiękniejsze mauzoleum, Tadż Mahal w Agrze. Świątynia ma trzy wielkie bramy, cztery narożne wieże i dwa 40-metrowej wysokości minarety.

Przed bramą główną stoi kilku mężczyzn ubranych na biało, w białych czapeczkach na głowach. To "butowi", którzy pilnują, by wszyscy wchodzący na dziedziniec meczetu zdjęli obuwie. Za drobną opłatą pilnują też, by nikt tego obuwia nie ukradł.

Spokojny spacer

Dziedziniec meczetu jest ogromny. Dobrze, że to nie piątek, bo wtedy znaleźlibyśmy się tu wśród tłumu wiernych muzułmanów odwiedzających świątynię na najważniejszą w tygodniu modlitwę. Jest czwartek, więc ludzi jest niewiele. Mogę spokojnie pospacerować wśród gołębi, obserwować, jak mężczyźni dokonują rytualnych obmywań ciała w znajdującej się przed główną budowlą sadzawce. Chodzę po krużgankach, patrzę na czytającego gdzieś w kącie świętą księgę - Koran. Podziwiam architekturę, która łączy elementy muzułmańskie i hinduskie.

Potęga Wielkich Mogołów

Czerwony Fort to także dzieło Szach Dżahana. Zbudowany z czerwonego piaskowca ma w obwodzie aż dwa kilometry, a jego wysokość waha się od 18 do 33 metrów. Ogrody znajdujące się wewnątrz, budowle, sklepiki przyprawiają o zawrót głowy. Jakże ogromną potęgą były Indie za panowania Wielkich Mogołów...

Z tego okresu pochodzi także Mauzoleum Humajuna zbudowane w połowie XVI wieku na polecenie starszej żony drugiego mogolskiego cesarza. W obrębie kompleksu zbudowanego z czerwono-białego piaskowca i żółto-czarnego marmuru spoczywa zarówno Humajun, jak jego żona. Budowla jest przykładem wczesnego stylu architektury mogolskiej.

Hołd dla Ghandiego

W czasy nieco bardziej współczesne przenosimy się odwiedzając piękny zielony park Raj Ghat. Wraz z nami wędruje po nim wiele hinduskich wycieczek. To pielgrzymi, którzy tłumnie odwiedzają miejsce, gdzie skremowano ciało zamordowanego w 1948 roku Mahatmy Ghandiego. Miejsce to upamiętnione jest czarną marmurową płytą.

Hindusi zostawiają na niej kwiaty. W tym samym parku upamiętniono także miejsca kremacji pierwszego premiera Indii Jawaharlala Nehru oraz jego córki Indiry Gandhi.
W kompleksie parkowym mam wreszcie okazję przyjrzeć się Hindusom. Kobiety ubrane są w barwne sari, które jest wielometrowej długości pasem tkaniny upiętej na ciele w specjalny sposób. Niektórzy mężczyźni na głowach mają turbany. Wszyscy uśmiechają się do nas życzliwie, nie zakazują robienia im zdjęć.

Mijamy świątynie hinduskie, buddyjskie, muzułmańskie i bogate dzielnice. Te dzielnice różnią się znacznie od Starego Delhi, zatłoczonego, pełnego spalin i tłumu ludzi. Tu piękne wille zatopione są w kwitnące ogrody, a bram do nich strzegą strażnicy.

Elegancka aleja

Radźpan (droga królewska) to szeroka arteria, którą od strony wschodniej zamyka Brama Indii - 42-metrowej wysokości łuk triumfalny zbudowany przez Brytyjczyków w hołdzie poległym w czasie I wojny światowej hinduskim żołnierzom.

Z drugiej strony alei widnieje oficjalna rezydencja prezydenta Indii - Rasztrapati Bhawan. Zbudowano ją w 1929 roku jako siedzibę wicekróla. Gdy mieszkał tam Mountbattan, ostatni wicekról Indii, służba dbała o 340 pokoi, a ogrodami zajmowało się ponad 400 ogrodników. Ciekawostką jest, że kilkudziesięciu chłopców miało za zadanie jedynie odganianie ptaków, które niszczyły egzotyczną roślinność i zanieczyszczały rezydencję.

Zwierzęce problemy

Znów ulice, tłumy, samochody, święte krowy wałęsające się wśród nich. Jak mówi podróżująca z nami dyrektor biura Air Tours Cracow Sylwia Bubula, kilka lat temu prezydent miasta wydał nakaz wywiezienia krów poza miasto. - Gdy byłam tu trzy lata temu, naprawdę z powodu stad krów nie dało się przez te ulice przejechać - wspomina pani Sylwia. - Dziś jest ich tu znacznie mniej.

Vikram, hinduski przewodnik, tłumaczy, że krowy nie wolno zabić, bowiem jest ona uosobieniem bóstwa - karmicielki, dzięki której ludzie mogą żyć. Krowa daje mleko, z którego wyrabia się sery, masło, jogurty, kefiry - podstawę żywienia Hindusów. Gdy krowa przestaje dawać mleko, puszcza się ją wolno. Stąd widok zwierząt grzebiących w poszukiwaniu jedzenia po śmietnikach, wykradających produkty z warzywnych i owocowych straganów.

W 2006 roku rozwścieczony byk ranił sześć osób, zdemolował stoiska handlowe i wejście do świątyni. Rok wcześniej rząd zdecydował o kontrolowanym "odławianiu" krów. Za każde przyprowadzone do specjalnego schroniska zwierzę płacono ponoć po 46 dolarów. Sprawa jest jednak chyba nie do końca rozwiązana, sądząc po nadal wałęsających się tu zwierzętach.

Innym zwierzęcym problemem są małpy. Makaki niszczą drzewa, wyrywają rośliny, porywają dzieciakom pożywienie, kradną jedzenie ze stoisk. Wokół Delhi nie ma już prawie lasów, więc małpy za dżunglę uważają wielką metropolię.

"Kosmiczny" słup

Kilkanaście kilometrów od stolicy znajduje się niezwykły kompleks - Qutab Minar. Na szczęście w miejscu tym rośnie wiele drzew, które dają cień. Upał jest bowiem niewyobrażalny. W cieniu jest prawie 50 stopni Celsjusza, tak więc każda plamka cienia jest dla mnie zbawieniem. Budowle pochodzą z końca XII wieku. Najwyższa wieża o wysokości 43 metrów jest ponoć najwyższą budowlą zbudowaną z piaskowca na świecie. Jej budowę rozpoczęli muzułmanie w 1193 roku, by podkreślić swe zwycięstwo nad hinduskim władcą.

W kompleksie są także inne budowle - niedokończona wieża, meczet, bramy, krużganki, a także Żelazny Słup. Ten słup o wysokości 7 metrów stoi na dziedzińcu meczetu od dawien dawna. Naukowcy z całego świata zastanawiają się, jak w tych czasach otrzymano najwyższej jakości żelazo, które przez 2000 lat nie poddaje się korozji. Niektórzy snują teorię, że słup przywiozły tu istoty pozaziemskie.

Istnieje przekonanie, że kto obejmie słup rękami, stojąc doń plecami, temu spełni się życzenie. Nie mogę tego zrobić, bowiem słup otoczony jest ogrodzeniem. Na wszelkie wypadek odwracam się do niego tyłem i szeptem mówię o chęci powrotu do Delhi, by odkryć w metropolii to, czego nie zdążyłam zobaczyć podczas swojej pierwszej wizyty.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Delhi - gwarna stolica Indii - Echo Dnia Świętokrzyskie

Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie