Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dotyk śmierci

/ZS/
Tadeusz Kotwica przy słupie, na którym Jacek doznał śmiertelnego porażenia prądem.
Tadeusz Kotwica przy słupie, na którym Jacek doznał śmiertelnego porażenia prądem. Z. Surowaniec
Marcin - brat Jacka i Michał widzieli, jak chłopak wspiął się na słup i spadł.
Marcin - brat Jacka i Michał widzieli, jak chłopak wspiął się na słup i spadł. Z. Surowaniec

Marcin - brat Jacka i Michał widzieli, jak chłopak wspiął się na słup i spadł.
(fot. Z. Surowaniec)

Był sobotni wieczór. Pięciu dwudziestolatków szło wzdłuż rzeki Łęg, od Burdzów do Przyszowa, w powiecie stalowowolskim, na festyn. Byli pod lekkim rauszem, bo wypili w barze po piwie. Nagle Jacek krzyknął: - Poczekajcie chwilę! Podbiegł do betonowego słupa z trakcją elektryczną, wspiął się na szczyt i dotknął prawą ręką linii wysokiego napięcia. Spadł na ziemię, w trawę.

- Kiedy podbiegliśmy do niego miał na ustach krew i rzucało nim - wspomina Michał, kolega zmarłego. - Kto wiedział, że tak będzie - mówi smutno Marcin, brat Jacka.

- Siedziałem w barze, kiedy przyleciał Michał i powiedział, że Jacek spadł ze słupa i że trzeba wezwać pogotowie - wspomina Tadeusz Kotwica, który zapewnia, że bardzo lubił chłopaka i że teraz bardzo mu go żal. Polnymi drogami pobiegł z półtora kilometra do miejsca tragedii. Już tam była karetka. Chłopak jeszcze dawał oznaki życia. - Pomogłem przenieść Jacka na nosze. Prawą rękę miał zwęgloną - mówi Kotwica.

Karetka wkopała się w rozmiękłą ziemię i trzeba było sprowadzić ciągnik, żeby ją wyprowadzić na utwardzony grunt. W tym czasie Jacek, mimo intensywnej pomocy medycznej, zmarł. - Całą noc nie spałem, tak to przeżywam. To jest... To był taki fajny chłopak - mówi Kotwica ze ściśniętym gardłem.

- Może chciał chłopakom zaimponować i wlazł na słup - snuje domysły sąsiadka. Dopowiada, że może bał się rozprawy sądowej, bo mu jedna z mieszkanek Burdzów założyła sprawę, że nazwał ją k... - Bał się, że go zamkną i będzie siedział jak brat - mówi.

- A do rodziców, to nawet niech pan nie idzie - radzi jeden z mężczyzn. Jednak poszedłem. Ojciec, zarośnięty, wyszedł chwiejnym krokiem na ganek domu. Matka w kółko powtarzała: "nie wiem, nie wiem co się stało, nie było mnie przy tym"...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie