Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kamil H. w sądzie przeprosił rodziny jego nieżyjących kolegów

Marcin Radzimowski
- Przyznaję się, że kierowałem autem, nie przyznaję się, że spowodowałem wypadek - stwierdził oskarżony Kamil H. W piątek przed tarnobrzeskim Sądem Okręgowym ruszył jego proces. 25-letni piłkarz oskarżony jest o nieumyślne spowodowanie katastrofy drogowej w Weryni (powiat kolbuszowski), w której zginęło jego pięciu kolegów, również piłkarzy.

Zobacz także: Proces w sprawie śmierci Ewy Tylman będzie jawny. Prokuratura zmieniła zdanie

(Dostawca: x-news)

W pierwszym dniu procesu w sądzie stawili się najbliżsi ofiar wypadku. Większość z nich zgłosiła chęć występowania w charakterze oskarżycieli posiłkowych. Zanim sąd wysłuchał wyjaśnień oskarżonego, jeden z jego dwóch obrońców przedłożył pismo. To pisemne poparcie dla rodzin poszkodowanych a także wsparcie dla samego oskarżonego, podpisane przez 420 osób - sąsiadów, znajomych, mieszkańców. Obrońca zaproponował też, by wydać wyrok roku więzienia bez procesu. Na tak niską karę nie chciał się zgodzić jednak ani prokurator, ani oskarżyciele posiłkowi.

Ocierając co chwilę łzy, Kamil H. składając wyjaśnienia wspominał dramatyczne chwile, wyraził też ubolewanie z powodu tego, co się stało. - Przepraszam rodziny chłopaków, że kierowałem wtedy samochodem - mówił. - Przepraszam.

Wcześniej przyznał się do prowadzenia volkswagena transportera w momencie wypadku, jednak nie przyznał się do tego, że prowqadzone przez niego auto zjechało na przeciwny pas ruchu. Kamil H. twierdzi, że to kierowca jadącego z naprzeciwka ciągnika siodłowego scania z naczepą ścinał zakręt, zjechał częściowo na pas ruchu volkswagena. - Ruszyłem kierownicą w prawo, chcąc uniknąć zderzenia. chwilę potem było uderzenie, z tyłu w lewy bok -mówił oskarżony. - Po zderzeniu zapytałem Damiana siedzącego obok mnie, czy wszystko O.K. Odwróciłem się, ale z tyłu nie było nikogo. Przez okno zobaczyłem, że koledzy leżą na ziemi. Wyskoczyłem z samochodu, próbowałem ich ratować...

Momentu wypadku ani żadnej innej chwili z tamtego dnia nie pamięta Krystian Pydych, jedyny z trójki braci, który przeżył wypadek. To wynik poważnych urazów głowy, jakich doznał.
- Nic nie pamiętam. Nie pamiętam nawet, jak wsiadałem do tego samochodu - zeznawał.
Niewiele wniosły do sprawy także zeznania innego piłkarza, Damiana Bożka. Potwierdził jednak to, co mówił oskarzony: nie jechali szybko, nie spieszyli się, droga była zła i mokra po deszczu. Pozostali świadkowie, członkowie rodzin ofiar wypadku, nie znali żadnych szczegółów z prrzebiegu wypadku.

Przypomnijmy, że tragedia rozegrała się w Wielką Sobotę, 26 marca tego roku w Weryni. Tego dnia ośmiu kolegów - piłkarzy, mieszkających w Mielcu i Kolbuszowej, jechało na mecz swojej drużyny Wólczanki Wólka Pełkińska z Avią Świdnik. Jak twierdzi prokuratura, w pewnej chwili, na zakręcie drogi, kierujący volkswagenem Kamil H. stracił kontrolę nad samochodem, zjechał na przeciwny pas ruchu i zderzył się z ciągnikiem siodłowym scania z naczepą.

Zginęli bracia 22-letni Kamil i 27-letni Rafał Pydychowie, 18-letni Patryk Szewczak, 25-letni Mariusz Korzępa i 29-letni Kamil Oślizło. Krystian Pydych doznał ciężkich obrażeń ciała, Kamil H. i Damian Bożek - lekkich obrażeń. Kolejna rozprawa już w ten poniedziałek.

Atrakcyjne mieszkanie może być Twoje. Wystarczy 29 złotych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie