Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pochowany w cudzym grobie

Klaudia Tajs
- Do kogo mamy się modlić, skoro w grobie leży nasz dziadek i obca nam osoba - mówią wnuki i żona zmarłego Władysława Furdyny.
- Do kogo mamy się modlić, skoro w grobie leży nasz dziadek i obca nam osoba - mówią wnuki i żona zmarłego Władysława Furdyny. M. Radzimowski
Przez ponad 60 lat rodzina pielęgnowała grób dziadka. Do czasu aż pochowano w nim inną osobę, a krzyż rzucono pod płotem.

- Przychodzę ze zniczem na grób i widzę, że na jego miejscu pochowano inną osobę - mówi zszokowany pan Piotr z Woli Baranowskiej. Na szczątkach jego dziadka pochowano innego zmarłego. Rodzina Furdynów szuka sprawiedliwości i zastanawiają się, gdzie na Święto Zmarłych mają zapalić znicz zmarłemu.

Władysław Furdyna na cmentarzu w Woli Baranowskiej został pochowany w 1944 roku. Przez wszystkie te lata nagrobek był pielęgnowany. Zawsze były kwiaty i znicze. Były, bo znicze, które wczoraj na grób Władysława Furdyny przyniosła jego córka Zofia, zostały uprzątnięte przez rodzinę, która pochowała w grobie swojego bliskiego. I wystawiła pomnik.

W JEDNEJ MOGILE

O pochówku dowiedzieli się od sąsiadów. - Pojechałem na cmentarz i potwierdziło się. Krzyż dziadka leżał pod płotem, a zamiast nagrobka stał pomnik - mówi pan Piotr.

Zszokowany pojechał do grabarza. - Dowiedziałem się tylko, że rodzina tamtych przyjechała wieczorem i wskazała miejsce na grobie naszego dziadka i kazała kopać - mówi. - Grabarz mówił, żeby po cichu zwłoki tego nowego przenieść. Byłem także u proboszcza, ale ten poradził, żeby sobie z boku kopczyk ukopać. Wbić krzyż i pomodlić się. Tylko do kogo: do dziadka czy do tego, który leży na nim?
NIE BĘDĘ ROZMAWIAĆ

Żona pochowanego Władysława Furdyny nie chciała komentować sytuacji. - Nie mogę się otrząsnąć - powiedziała tylko.

Niepowodzeniem zakończyły się także rozmowy Furdynów z rodziną, która pochowała swojego bliskiego. - Oni się ocknęli, że pochowali nie do tego miejsca, gdzie trzeba, ale nic w tej sprawie nie zrobili - mówi pan Piotr.

- Kiedy w niedzielę byliśmy u nich, to powiedzieli, że im wszystko jedno, gdzie kto leży - dodaje siostra pana Piotra. - Im może tak, ale nam nie. Dlatego chcemy, żeby oni swojego bliskiego w inne miejsce przenieśli. My dziadka stąd nie ruszymy.
Pan Piotr szukał wczoraj sprawiedliwości na policji. - Odesłali mnie do prokuratury - mówi rozżalony. - Jak trzeba, to i do prokuratora pójdziemy. Tylko czy zdążymy przed 1 listopada. Nie wiem co powiem mamie, gdzie ma ojcu świeczki zapalić.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie