Były pytania o zgłaszany przez mieszkańców uciążliwy zapach i huk wentylatorów.
To było niemal pewne, że temat spalarni na sesji Rady Miasta zostanie poruszony. Radni, których nurtuje ta sprawa wykorzystali pobyt na sesji dyrekcji szpitala, który przybliżał ogólną sytuację lecznicy. - Odpowiedzi na pytania były lakoniczne, ale widocznie zbyt mało zainteresowały dyrektora lecznicy, bo ten opuścił salę, kiedy ogłosiłem krótką przerwę techniczną - ubolewa Jurand Lubas, przewodniczący Rady Miasta Tarnobrzega.
PYTAMY, PYTAMY
Jako pierwszy pytanie w stronę Wojciecha Wąsika, wicedyrektora lecznicy skierował Jurand Lubas. - Chciałbym usłyszeć ogólne informacje na temat skutków pracy spalarni - mówił przewodniczący. - Na początku kwietnia mieszkańcy złożyli u mnie petycję, która teraz krąży między urzędnikami. Prezydent miasta przesłał ją marszałkowi województwa. Ten z kolei uprzejmie prosi inspektorat środowiska o zajęcie się sprawą. Przecież to farsa. Ludzie chcą wiedzieć, koło czego mieszkają.
O spalarnię pytał także radny Norbert Mastalerz, jednocześnie prezes Tarnobrzeskiej Spółdzielni Mieszkaniowej, która zarządza blokiem przy ulicy Mickiewicza 11. - Chciałem zwrócić uwagę na uciążliwość tych, którzy najpierw stali się mieszkańcami budynku wielorodzinnego, a teraz poprzez prowadzenie działalności gospodarczej przez prywatną firmę na mieniu szpitala, cierpią - mówił radny. - Czy dyrekcja, która współpracuje z tą firmą zamierza z własnej inicjatywy podjąć działania, bo z tego co widać, to mieszkańcy zostali zostawieni sami sobie.
INSPEKTORAT NIE MA ZASTRZEŻEŃ
Wojciech Wąsik, który na wstępie przypomniał radnym krótką historię szpitalnej spalarni, z góry zastrzegł, że jej właściciel to podmiot zewnętrzny, który dzierżawi od szpitala pomieszczenia. - Nie jest to wina firmy zewnętrznej, że ustawodawca zdecydował, że odpady mają być spalane najbliżej miejsca ich wytwarzania - tłumaczył Wojciech Wąsik. - Firma zainwestowała w spalarnię bardzo duże pieniądze, by ją zmodernizować, więc postawmy się na miejscu tego przedsiębiorcy. Ja go ani nie bronię, ani nie jestem za.
Wicedyrektor zapewnił także, że z raportu Wojewódzkiego Inspektorat Ochrony Środowiska wynika, że firma spełnia wszystkie niezbędne normy i była wielokrotnie kontrolowana przez różne instytucje. - Jeśli ktoś mnie o to pyta, to kieruję go do przedsiębiorcy - dodał. - Jeśli spalarnia zostanie zamknięta, nie będzie funkcjonowała. Ale w sprawie jej zamknięcia nie mamy żadnych uprawnień. Ze swojej strony możemy zrobić tylko tyle, że w okolicy spalarni stworzymy ekran z zieleni, który stworzy naturalną zaporę.
GOTOWI DO KONTROLI
Arkadiusz Tułecki, właściciel firmy, która dzierżawi spalarnię twierdzi, że obawy i zarzuty mieszkających w pobliżu osób, są bezpodstawne. Tłumaczy, że spalarnia została zmodernizowana i wyposażona w najnowocześniejsze urządzenia, które mają minimalizować uciążliwe skutki działania dla najbliższego otoczenia. - Przypominam, że zgodnie z zaleceniem Wojewódzkiego Inspektora Ochrony Środowiska, do końca czerwca mamy zamontować urządzenia monitorujące, których dotychczas nie mieliśmy - mówi prezes. - To komputer i trzy czujki, które zamontujemy przy kominie. Jesteśmy w trakcie montażu urządzeń i czekamy na kontrolę z inspektoratu. To było jedyne zastrzeżenie inspektoratu do naszej spalarni.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?