Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Barcelona - Miasto na wszystkie pory roku

Marzena Kądziela
Codziennie do Parku Guella przybywają tysiące turystów
Codziennie do Parku Guella przybywają tysiące turystów M. Kądziela
Hiszpańska Barcelona jest piękna o każdej porze roku. Turystów przyciąga swoją architekturą, parkami i muzyką.
Spacer po Barcelonie

Spacer po Barcelonie

Z Cafe Zurich najlepiej obserwować główny plac miasta - Placa de Catalunya, choć słynny lokal jest mało przytulny i czujemy się w nim trochę jak w dworcowej poczekalni. Kawa jest jednak bardzo aromatyczna a rogaliki odpowiednio słodkie. Po tym katalońskim śniadaniu możemy już ruszać na podbój najsłynniejszej barcelońskiej ulicy - Ramblas.

Znana aleja prowadząca od Placu Katalońskiego do nabrzeża była kiedyś korytem rzeki. Gdy woda wysychała, koryto stawało się drogą prowadzącą do portu. W XIV wieku po wodzie nie było już śladu, a w XIX wieku wzdłuż traktu posadzono drzewa i poustawiano ławeczki. Obecnie aleja dzieli się na trzy pasy, z których środkowy przeznaczony jest wyłącznie dla pieszych.

Ramblas podzielone są też na sektory - ulice, które oferują przechodniom charakterystyczne towary. W jednej części na kupujących czekają cudownie pachnące kwiaty, w innej kolorowe ptaki w klatkach, jeszcze dalej książki i czasopisma. Wśród książek dostrzegam moje ulubione: "Katedrę w Barcelonie" Ildefonso Falconesa i "Cień wiatru" Carlosa Riuza Zafona. To pod wpływem tych lektur, których akcja rozgrywa się w katalońskiej stolicy, postanowiłam jak najszybciej do niej dotrzeć. Zapewne takich osób jak ja jest więcej, bowiem mimo przełomu jesienno - zimowego Barcelona pełna jest turystów z całego świata.

Kolejka pod kopułą

Spacer po Ramblas zbyt szybko się kończy. Nic dziwnego, aleja ma chyba niewiele ponad kilometr długości. Na szczęście każda uliczka odchodząca od arterii kryje wiele atrakcji i niespodzianek. Niezbyt miłą niespodzianką było dla mnie otoczenie największej Katedry barcelońskiej rusztowaniami i remontowymi parkanami. Za to Katedra Santa Maria del Mar, ukryta w labiryncie wąskich uliczek powoduje, że serce zaczyna bić mi znacznie szybciej. To tę świątynię budowali w XIV wieku bohaterowie "Katedry w Barcelonie". Wreszcie mogę zobaczyć skromną, niewielką figurkę Matki Boskiej od Morza, którą strzegli przed wrogami prości mieszkańcy średniowiecznego miasta.

Tuż za kościelnym murem wsłuchuję się w brzmienie klasycznej gitary, na której przejmująco gra uliczny młody muzyk. Kilkadziesiąt metrów dalej dostrzegam interesujący budynek, który okazuje się pocztą główną. Wchodzę do środka, by kupić znaczki i otwieram usta z podziwu nad kopułą pełną kolorowych malowideł. W takim wnętrzu przyjemnością jest nawet stanie w kolejce do okienka.

Najlepsze metro

O tym, że Barcelonę można zwiedzać za pomocą różnych środków transportu, przekonuje się podchodząc do pomnika Krzysztofa Kolumba stojącego na nadbrzeżu. Jestem zaskoczona, bo dosłownie spod pomnika wychodzi grupa młodzieży z rowerami. W podziemiach znajduje się wypożyczalnia jednośladów, wraz z którymi otrzymuje się mapę szlaków zawierającą najciekawsze punkty miasta. W innym miejscu oglądam piętrowe autobusy, którymi za 20 euro można jeździć kilka godzin, wysiadać przed zabytkami, słuchać automatycznego przewodnika. My wybieramy tańszy sposób. Kupujemy bilet 24-godzinny za pięć euro, który daje nam możliwość przejazdu tramwajami, autobusami, kolejkami i przede wszystkim metrem. Metro w Barcelonie jest naprawdę genialne. Liczne mapy, informatory, drogowskazy, tabliczki poprowadzą najbardziej odpornego na wskazówki turystę.

Kościół wciąż w budowie

Tuż przy jednej ze stacji strzelają w niebo wieże niedokończonej świątyni La Sagrada Familia, którą przez ostatnie 40 lat życia projektował i nadzorował słynny architekt kataloński Antonio Gaudi. Budowlany geniusz zginął pod kołami tramwaju w 1926 roku nie pozostawiwszy żadnych planów budowy, stąd współczesnym architektom tak trudno doprowadzić dzieło Katalończyka do końca. Powodem trwającej od ponad 120 lat budowy są także jej ogromne koszty, które wynikają nie tylko z rozmachu kościoła, ale także tego, iż Gaudi założył, że budowla ma być jak żywy organizm i żadna z ozdabiających ją części nie może być identyczna. Stąd każdy element wykonywany jest osobno. A tych elementów w kształcie roślin, zwierząt, owoców, warzyw jest tak dużo, że aby je poznać, należałoby zwiedzać bazylikę Rodziny Świętej miesiącami.

Park jak z bajki

Znacznie przyjemniejszy jest spacer po Parku Guella, który także jest dziełem Antonio Gaudiego. Także tam docieramy metrem, a potem kierujemy się drogowskazami. Stromość ulic pokonujemy ruchomymi, wielopoziomymi schodami i stajemy przed bramą bajkowego parku. Eusebio Guell był bogatym przedsiębiorcą, przyjacielem i mecenasem Gaudiego. Podobały mu się zupełnie niepospolite projekty architekta, stąd też pod koniec XIX wieku wyłożył fundusze na stworzenie miasta - ogrodu położonego na 15 hektarach powierzchni. Miało tu znaleźć się 60 działek mieszkalnych, aleje dla samochodów i powozów, zadaszone chodniki dla pieszych, targowisko. Gaudi pracował nad projektem od 1900 do 1914 roku, gdy okazało się, że przedsięwzięcie przyniosło finansową klapę. Na szczęście kanclerz Barcelony w cztery lata później skomunalizował park, a w 1984 roku obiekt trafił na listę światowego dziedzictwa kultury UNESCO.

W parku wszystko zaskakuje - budynki jak z bajki, kamienne jaszczurki, mozaiki, schody, sala kolumnowa, która miała być pierwotnie targowiskiem czy najdłuższa na świecie kamienna ławka ozdobiona kolorowymi mozaikami. Z tej falującej ławki roztacza się widok na Barcelonę, jej port i morze. Wśród spacerowiczów spotkaliśmy wielu Polaków, między innymi znanego pieśniarza Michała Bajora.

Magia wody, światła i dźwięku

Gdy zapada zmrok, wielu turystów i miejscowych udaje się przed Pałac Narodowy w pobliżu Placa d’Espanya, gdzie u podnóża wzgórza Montjuic odbywa się fantastyczne widowisko. Publiczność siada na stopniach prowadzących do pałacu, staje na moście lub tuż przed Magiczną Fontanną, która przy dźwiękach muzyki rozpoczyna swoje sztuczki. Strumienie wody rozchodzą się pod różnymi kątami i na różną wysokość przybierając fantastyczne kształty podświetlane kolorowymi reflektorami. Mimo iż fontanna została zbudowana wraz z obiektami otaczającymi ją z okazji wystawy światowej w 1929 roku, nadal uchodzi za najpiękniejszą na świecie. Niezwykłe widowisko jest bezpłatne, a na miejsce oczywiście można dotrzeć metrem.

Muzyka z gęsią skórką

Choć Katalończycy nie uważają muzyki flamenco za swoją, narodową, to w Barcelonie można znaleźć kilka klubów, które goszczą najlepszych muzyków tego gatunku. Jakże więc nie skorzystać z tego, by na żywo posłuchać wirtuozów i popatrzeć na żywiołowych tancerzy. Trafiamy do niewielkiego klubu w okolicach Ramblas, na placu Reial. Niestety, bilety na aktualny koncert już wyprzedano, więc musimy poczekać półtorej godziny do kolejnego występu. Dzięki temu możemy podpatrzeć, jak Barcelona żyje nocą. Jest po godzinie 22., dla nas pora kładzenia się do łóżek, dla barcelończyków - wyjścia z domów do swych ulubionych restauracji. A przy Placa Reial jest ich mnóstwo. Do wejścia jednej ustawiła się nawet gigantyczna kolejka, niestety, nie wiem, dlaczego. Plac powstał w połowie XIX wieku w stylu włoskim - z pięknymi kamienicami, arkadami, ozdobiony żelaznymi lampionami i wysadzany palmami. Na środku stoi fontanna przedstawiająca Trzy Gracje.

Wreszcie zasiadamy w małym wnętrzu klubu. Na scenę wychodzi dwóch gitarzystów, basista i perkusista grający na czymś w rodzaju pudełka. Po pierwszych dźwiękach flamenco dostaję gęsiej skórki. A to dopiero początek. Po kilku utworach instrumentalnych przy muzykach zasiada długowłosy młody człowiek, który chrapliwym i niskim głosem zaczyna śpiewać. To, co robi z głosem, jest wręcz niesamowite. Mimo iż nie rozumiem ani słowa, wiem, że śpiewa o miłości, tęsknocie, zazdrości. Gdy na maleńką estradę wychodzi tancerz, rozlegają się gromkie brawa. Podobno jest to wielka sława. Jego ruchy są niezwykle oszczędne, a jednocześnie bardzo ekspresyjne i wymowne. Szybko koncert dobiega końca, a my, publiczność, wśród której także są młodzi Polacy, nie chcemy wypuścić artystów ze sceny. Bisują raz i zapalane światło wymownie wyprasza nas z klubu.

Naleśnikowe przyrzeczenie

Co zrobić z ciepłą późnojesienną nocą w Barcelonie? Znowu idziemy na spacer po Ramblas, które teraz wyglądają jeszcze piękniej niż w dzień. Podświetlone kamienice, wystawy sklepowe, ogródki kawiarniane i tłumy spacerowiczów sprawiają, że można by chodzić tu do rana. Ponownie znajdujemy się przy podświetlonym pomniku Krzysztofa Kolumba. Zapach morza miesza się ze słodkim aromatem naleśników. Można je kupić w małej budce ustawionej tuż nad wodą. Wybieramy bardzo słodką polewę posypaną wszelkimi dostępnymi bakaliami ulubionymi przez Katalończyków. Siadamy z ta kaloryczną bombą na ławce nie mogąc uwierzyć, że północ dawno minęła. Dochodzimy do wniosku, że weekend w Barcelonie to stanowczo za krótki okres, by nacieszyć się miastem do woli. Składamy przyrzeczenie powrotu rzucając resztki słodkości wyczekującym na deser wodnym ptakom.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie