Stado, liczące nawet 26 zwierząt, niemal codziennie buszuje pod progiem domu Grzegorza Pieniącego z Nadolnej. - Zryte podwórko to jedno, a strach przed okazami ważącymi dobrze ponad 100 kilogramów to drugie - mówi mieszkaniec wsi Nadolna.
- Nie wiem, ile razy doprowadzałem swoje podwórko do porządku - narzeka pan Grzegorz, który od dawna mierzy się z problemem stada dzików, które dosłownie przychodzi pod próg jego domu rano, ryjąc podwórko i niszcząc wszystko, co napotka na swojej drodze.
- Zrobiło się już niebezpiecznie - mówi mieszkaniec Nadolnej. - Nie wiadomo, kiedy zaczną wychodzić na oddaloną od domu około 100 metrów drogę, którą rano idą dzieci do szkoły do Skłób, a starsi ludzie do sklepu w pobliskim Stefankowie i jeżdżą samochody. Ile mogłem, tyle zabezpieczyłem i swoje podwórko, a nawet sąsiednią działkę, żeby zwierzęta nie dostały się na drogę.
Z podobnymi problemami muszą zmierzyć się właściciele domów, znajdujących się bliżej łąk czy lasów w gminie Chlewiska.
BEZ POMOCY
Jarosław Mikołajczyk, łowczy okręgowy w Kielcach, zna sprawę. Wielokrotnie rozmawiał z panem Grzegorzem i obiecywał swoją pomoc.
- Interweniowałem w Kole Łowieckim "Spłonka" numer 2 w Skarżysku - Kamiennym, które ma w Nadolnej teren swojego działania. Tam obiecali pomoc - przekonuje nasz rozmówca.
Na razie nikt z pomocą nie przyszedł, choć pan Grzegorz interweniował już wszędzie, nawet w Ministerstwie Ochrony Środowiska. On, a zwłaszcza jego 88-letnia mama, z którą mieszka, boją się wyjść na własne podwórko. Teren wokół domu jest całkowicie zryty przez zwierzęta. Zazwyczaj pojawiają się około godziny 6-6.30 rano.
- Pod dom podchodzą też odyńce, na oko po 150 - 160 kilogramów - mówi właściciel posesji.
Choć łowczy Jarosław Mikołajczyk uspokaja, że dziki nie powinny zrobić krzywdy człowiekowi, bo od niego raczej uciekają, to te zapewnienia wcale nie uspokajają mieszkańców.
- To są przecież tylko zwierzęta, nie wiadomo, co spotka nas z ich strony i jak zareagują - podsumowuje pan Grzegorz.
ZWIERZĄT PRZYBYWA
Sprawę zna także Krzysztof Adamczyk, wójt gminy Chlewiska. On również otrzymał pismo od Grzegorza Pieniącego z Nadolnej z załączonymi zdjęciami zrytego przez zwierzęta podwórka.
W rozmowie z nami przyznał, że sam interweniował u właściwych osób i liczy na ich szybką pomoc. Gmina nie ma narzędzi, żeby ten problem rozwiązać, choć jak przyznaje gospodarz Chlewisk, jest on coraz większy.
- W naszych lasach jest bardzo dużo dzików i wciąż ich przybywa - dodaje Krzysztof Adamczyk.
Jarosław Mikołajczyk wyjaśnia, że rzeczywiście zwierząt jest dużo, a wpływ na to ma struktura upraw.
- Rolnicy wrócili do uprawiania kukurydzy, ponownie pojawiły się ziemniaki. Są też zboża, a to wszystko sprzyja żerowaniu dzików - tłumaczy.
ODSTRZAŁ OGRANICZONY
Łowczy dodaje, że odstrzał redukcyjny jest ograniczony. Co więc można zrobić z problemem pana Grzegorza z Nadolnej?
- Sugeruję przed wszystkim lepsze zabezpieczenie podwórka i ogrodzenie go - mówi Jarosława Mikołajczyk. - Można zastosować również repelenty, czyli środki odstraszające, które zapachem przypominają pot człowieka, czy w ogóle jego woń, co płoszy dziki.
PRZYCHODZĄ PO PĘDRAKI
Łowczy tłumaczy, że zwierzęta przychodzą w konkretne miejsce po pożywienie. Ryją glebę na podwórku w poszukiwaniu pędraków, które dostarczają im białka.
Jarosław Mikołajczyk dodaje, że członkowie skarżyskiego Koła Łowieckiego pojawią się w Nadolnej. Mogą też odstraszyć zwierzęta strzałami w powietrze. Strzelać mogą jednak co najmniej 100 metrów od zabudowań. Czy to pomoże?
Pan Grzegorz czeka cierpliwie na pomoc, choć powoli jego cierpliwość zaczyna ustępować frustracji i strachowi. Chyba nikt nie chciałby stanąć oko w oko ze stadem ponad 20 dzików słusznej wagi.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?