Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sprzątanie w spółdzielni mieszkaniowej

Marcin Radzimowski
Prezes spółdzielni Stanisław W. (z lewej) i Janusz K., przewodniczący Rady Nadzorczej tejże spółdzielni.
Prezes spółdzielni Stanisław W. (z lewej) i Janusz K., przewodniczący Rady Nadzorczej tejże spółdzielni. M. Radzimowski
Policjanci z Centralnego Biura Śledczego wkroczyli do mieszkań trzech aktualnych lub byłych szefów największej spółdzielni w Tarnobrzegu.

Słyszeliście? Podobno u Janusza K. policja była, zabrali go do prokuratury… Ta informacja obiegła we wtorek cały Tarnobrzeg. Jak to, przecież on ma takie znajomości!? Ale to nie była plotka: przewodniczący Rady Nadzorczej największej spółdzielni mieszkaniowej w mieście został zatrzymany przez policjantów Centralnego Biura Śledczego. I nie koniec na tym. Prokuratorskie zarzuty otrzymali też prezes spółdzielni Stanisław W. oraz były prezes Tomasz L.

W dziale "aktualności" na internetowej stronie Tarnobrzeskiej Spółdzielni Mieszkaniowej nie ma wzmianki o wtorkowej akcji. To wcale nie dziwi. Wcześniej nic nie było o śledztwie prowadzonym przez prokuraturę, nie wspomniano o medialnych doniesieniach, dotyczących ogromnych kosztów utrzymania Rady Nadzorczej TSM, o awanturach towarzyszących zebraniom członkowskim.

Na wspomnianej stronie nie pisano również o tym, że prezes spółdzielni nie chciał dmuchać w balonik, kiedy jego auto zatrzymała policja, nie napisano również, że badanie jego krwi wykazało obecność alkoholu (kierował po spożyciu).
PAN POZWOLI Z NAMI
We wtorek rano funkcjonariusze tarnobrzeskiego oddziału Centralnego Biura Śledczego zapukali do drzwi trzech mieszkań: przewodniczącego Rady Nadzorczej TSM Janusza K., prezesa spółdzielni Stanisława W. oraz byłego prezesa Tomasza L. Po przeszukaniu pomieszczeń i zabezpieczeniu dokumentów policjanci zabrali mężczyzn do prokuratury.

- Żaden z podejrzanych nie przyznał się do zarzutów, ale wszyscy złożyli obszerne wyjaśnienia - mówi prokurator Edward Podsiadły, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Tarnobrzegu. - Każdemu z podejrzanych grozi kara do dziesięciu lat pozbawienia wolności.

Na wszystkich trzech podejrzanych ciąży zarzut wyrządzenia szkody wysokości miliona i dziesięciu tysięcy złotych. Kto miał na tym stracić? Odpowiedź jest prosta - spółdzielcy.

Pieniądze lokatorów były wydawane na nagrody dla członków Rady Nadzorczej (w jednym roku przewodniczący dostał kilkanaście tysięcy złotych) oraz na ryczałty dla tegoż przewodniczącego, na telefony służbowe, delegacje. Za pieniądze spółdzielców (odpowiednio zaksięgowane) członkowie rady urządzili sobie nawet sesję wyjazdową w… Wilnie. W dokumentach oczywiście wszystko było w porządku i teoretycznie koszty wyjazdu finansowali członkowie rady. Ale tylko teoretycznie.

ZATRZYMALI IM PASZPORTY
Wszyscy trzej mężczyźni podejrzani są również o działanie na szkodę spółdzielni (ustawa prawo spółdzielcze). Kolejne zarzuty to poświadczenie nieprawdy w dokumentach lub wyłudzenie poświadczenia nieprawdy.

Choć Tarnobrzeg obiegła informacja, iż główni przedstawiciele władz Tarnobrzeskiej Spółdzielni Mieszkaniowej trafili do tymczasowego aresztu, to nie była prawda. Prokuratura uznała, iż poręczenia majątkowe i zatrzymane paszporty wystarczą. Janusz K. musi wpłacić 40 tysięcy złotych tytułem zabezpieczenia, Stanisław W. - 30 tysięcy, Tomasz L. - 20 tysięcy.

Dla żadnego z tych panów to nie są kwoty porażające, a już na pewno nie dla Janusza K. Dość wspomnieć, iż mniej więcej tyle wynosi jego roczny dochód z tytułu przewodniczenia Radzie Nadzorczej TSM. A przecież jest radcą prawnym i współpracuje z co najmniej pięcioma instytucjami i firmami.
- Janusz K. został także zawieszony w pełnieniu funkcji przewodniczącego Rady Nadzorczej TSM, a Stanisław W. w pełnieniu funkcji prezesa Zarządu Tarnobrzeskiej Spółdzielni Mieszkaniowej - dodaje prokurator Edward Podsiadły.
IMPERIUM SIĘ KRUSZY
Choć prokuratura o szczegółach śledztwa nie chce mówić, nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że najpoważniejsze zarzuty ciążą na przewodniczącym Rady Nadzorczej spółdzielni. Jego osobie i podejmowanych przez niego działaniach poświęciliśmy już na naszych łamach sporo miejsca. Dość wspomnieć, że w ciągu siedmioletniej kadencji przewodniczenia Radzie Nadzorczej TSM utrzymanie Janusza K. kosztowało spółdzielców aż 400 tysięcy złotych!

On, kiedy jeszcze chciał rozmawiać z dziennikarzami, miał o sobie bardzo dobre zdanie. "Bardzo dobry fachowiec, znający się na rzeczy prawnik" - takie słowa pojawiały się w jego ustach bardzo często. Zresztą przebywanie radcy w towarzystwie prokuratorów czy sędziów dawało ludziom przekonanie, że jest on nietykalny.

O tym, że jednak nawet on jest dotykalny, dowie się prezes Rady Ministrów Jarosław Kaczyński. O stawianych mu zarzutach prokuratura powiadomi premiera, gdyż Janusz K. jest też prezesem Samorządowego Kolegium Odwoławczego w Tarnobrzegu i podlega bezpośrednio premierowi. A prokuratorskie zarzuty rzucają wielki cień na kogoś, kto może podważyć decyzję burmistrzów czy prezydentów miast.

CO POSTANOWI SĄD?
Prokuratura Okręgowa w Tarnobrzegu śledztwo pod kątem nadużyć finansowych, mających mieć miejsce w organach spółdzielczych, prowadzi od niespełna roku. Ale o tym, co dzieje się w spółdzielni, zrobiło się głośno trzy miesiące temu, kiedy dziennikarze ujawnili koszty funkcjonowania Rady Nadzorczej Tarnobrzeskiej Spółdzielni Mieszkaniowej.

Mniej więcej w tym samym czasie mijała kadencja obecnie urzędującej rady i zorganizowano wybory członków rady nowej kadencji. Te były bardzo burzliwe, bo naprzeciw siebie stanęły dwa obozy - zwolenników przewodniczącego Janusza K. i zwolenników Tomasza L., byłego prezesa spółdzielni, zwolnionego rok temu. Obu panów przez lata łączyła zażyłość, ale nie jest tajemnicą, że teraz obaj skoczyliby sobie najchętniej do gardeł. A wkrótce - jeśli zarzuty znajdą potwierdzenie w dowodach, obaj panowie zasiądą na wspólnej ławie oskarżonych.

Summa summarum po wyborach, które stara Rada Nadzorcza przegrała (do nowej spółdzielcy wybrali tylko jednego członka starej rady), do tarnobrzeskiego sądu wpłynęły dwa wnioski o unieważnienie wyborów. Chodziło o błędy formalne, do jakich miano dopuścić w czasie wyborów.

Od wyborów w spółdzielni minęły już prawie trzy miesiące, ale sąd póki co nie kwapi się, żeby ocenić, czy wybory unieważnić, czy uznać, iż błędy nie miały wpływu na ich końcowy efekt. Pojawiły się nawet głosy, że sąd czeka, aż prokuratura zrobi pierwszy krok. Teraz pierwszy krok został już zrobiony.

KTO BĘDZIE NASTĘPNY?
- O szczegółach prowadzonego śledztwa nie możemy na razie mówić ze względu na jego dobro - mówi prokurator Podsiadły. - Zgromadzony materiał dowodowy pozwolił na postawienie zarzutów trzem osobom.

Ale to z pewnością nie wszystko. Jest niemal przesądzone, że w najbliższych dniach, góra tygodniach, zarzuty usłyszą kolejne osoby. Kto to będzie?
Póki co odpowiedzi na te pytania może znać jedynie prokurator prowadzący śledztwo. On dysponuje opiniami biegłych finansistów, którzy wyliczyli, że wskutek działania kilku osób spółdzielcy stracili ponad milion złotych. Do wczoraj funkcjonariusze Centralnego Biura Śledczego nie zatrzymali nikogo nowego w tej sprawie. A jak będzie dzisiaj?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie