Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ostrzegali go przed Siarką! Trener Zając odsłania kulisy pracy z piłkarzami

Piotr SZPAK [email protected]
Jarosław Zając w swej pierwszej pracy z seniorami odniósł spory sukces awansując z drużyną Siarki Tarnobrzeg do trzeciej ligi.
Jarosław Zając w swej pierwszej pracy z seniorami odniósł spory sukces awansując z drużyną Siarki Tarnobrzeg do trzeciej ligi. fot. Marcin Radzimowski
Jarosław Zając, szkoleniowiec piłkarzy Siarki Tarnobrzeg odsłania kulisy swojej pracy w Tarnobrzegu, która na początku była "drogą przez mękę". Zakończyła się sukcesem.

Wychowanek KSZO Ostrowiec Świętokrzyski, były piłkarz Błękitnych Kielce Jarosław Zając, który grał w ekstraklasie ze Stalą Stalowa Wola, wprowadził drużynę Siarki Tarnobrzeg do trzeciej ligi. To była jego pierwsza praca z seniorami.

Piotr Szpak: * Dla pana prowadzenie drużyny Siarki było pierwszą pracą z seniorami. Jest pan chyba zadowolony?
Jarosław Zając: - I to bardzo. Moja pierwsza praca z seniorami zakończyła się sukcesem. W tym sukcesie byli tacy, którzy mi pomagali, ale i tacy, którzy wręcz podkładali nogę.

* Jak wspomina pan pierwsze dni w Siarce?
- Początki były okropne. Teraz przyznam, że przestrzegano mnie przed tym, bym do Siarki nie przychodził, twierdzono, że tu jest specyficzny klimat, że ta drużyna nie ma perspektyw, że grają jedni i ci sami piłkarze. Rzeczywiście po części to się sprawdziło, ale na szczęście tylko po części.

* Był moment, kiedy żałował pan przyjścia do Tarnobrzega?
- Słowo żałował jest nieodpowiednie, ale by taki moment, kiedy miałem obawy jak to wszystko się potoczy. Po sześciu kolejkach rundy wiosennej zacząłem się obawiać czy podołam zadaniu, czy wygram ja, czy wygrają ludzie, których swoim przyjściem do Siarki wkurzyłem.

Jarosław Zając

Jarosław Zając

Ma 44 lata. Żonaty, żona Agnieszka, synowie: Bartek (22 lata), Filip (15). Absolwent Liceum Administarcyjno-Prawnego w Kielcach. Z zawodu trener piłki nożnej, absolwent Szkoły Trenerskiej F. I. G. C. we włoskiej Anconie. Kariera zawodnicza: KSZO Ostrowiec Świętokrzyski, Błękitni Kielce, Hutnik Kraków, ponownie Błękitni, Stal Stalowa Wola, DJK Eintracht Norymbega (Niemcy). Kariera trenerska: Osimo Ancona (juniorzy), Stali Stalowa Wola (juniorzy), Siarka Tarnobrzeg (seniorzy).

* Ponoć nie wszyscy piłkarze na początku zaakceptowali pana?
- Zacznę od tego, że zastałem drużynę całkowicie rozbitą psychicznie, po poprzednim sezonie. Odeszło kilku zawodników, miałem mało czasu by poskładać to wszystko. Sprowadzenie Walka Śledzia było bardziej załataniem dziury, zwiększeniem rywalizacji, niż wzmocnieniem drużyny. Kilka osób podpowiadało mi, którzy piłkarze "mącą" w zespole, którzy wręcz naśmiewają się ze mnie. Ale ja zaufałem zawodnikom i powoli aczkolwiek systematycznie zaczęliśmy się dogadywać. Ściągniecie Nigeryjczyka Nwachukwu okazało się kontrowersyjnym posunięciem. Ten chłopak potrafi grać w piłkę, ale ma taki charakter, iż drużyna go nie zaakceptowała. Zresztą nie dziwi mnie to. Być może popełniałem jakieś błędy, ale byli tacy, którzy na te błędy czekali.

* Pojawiły się głosy pretensji, że za słabo utożsamia się pan z zespołem, że nie jeździ pan z piłkarzami na mecze i nie wraca z nimi.
- Komuś zależało na tym by mącić wokół naszej drużyny i wykorzystał fakt, że na jeden mecz chciała pojechać moja żona z synem. Nie chciałem wtedy by jechali w autokarze i sam pojechałem z nimi. Ja jestem związany z Siarką bardzo mocno, ten jeden sezon był dla mnie jak kilka lat. Niektórzy wypominali mi, że nie chodzę w koszulce, czapce, dresie, w szaliku Siarki. Mógłbym je założyć, ale, po co być obłudnikiem. Trener dziś pracuje tu, jutro tam, pojutrze jeszcze gdzie indziej. Dla mnie Siarka jest bardzo ważna, ważniejsza niż się komuś to może wydawać.

* Ponoć też współpraca pana z asystentem Michałem Szymczakiem nie była taka, jaka powinna być.
- No, bo nie była. Michał i ja mamy różne wizje prowadzenia drużyny. Kiedy chodziłem na trenerskiej szkoły we Włoszech wpajano nam, że asystentem może być tylko osoba obdarzona największym zaufaniem, przyjaciel, wręcz ktoś z rodziny.

* To znaczy, że nie ufa pan swemu asystentowi?
- To nie tak. Ale uważam, że Michał jest tak młodym, zdolnym trenerem, iż powinien zacząć pracować na własny rachunek. Czasami odnoszę wrażenie, że męczymy się obaj będąc przy tej drużynie.

* Rozgrywki trzeciej ligi wystartują już za siedem tygodni, jak pan widzi kształt drużyny?
- Kształt nowej Siarki mam już w głowie, ale trochę sprawy się komplikują. Muszę zacząć od tego, że nie wiem jeszcze czy poprowadzę drużynę w przyszłym sezonie, nie wiem czy znajdą się fundusze na transfery. Jestem dogadany z kilkoma zawodnikami, ma nadzieję, że to ja poprowadzę zespół, a oni tu zagrają. Z całym szacunkiem dla zawodników, którzy grali w tym zespole w minionym sezonie, ale jakieś ruchy kadrowe muszą nastąpić. Trzecia liga niesie ze sobą większe wymagania.

* Głośno mówi pan o tym jak wiele zawdzięcza prezesowi Siarki, Wacławowi Salamusze.
- Bo mu zawdzięczam bardzo dużo i nie wstydzę się o tym mówić. To była moja pierwsza praca z seniorami, zaufał mi, zaufał anonimowej osobie. Fakt, grałem w piłkę na wysokim poziomie, ale niejeden dobrze grający piłkarz nie sprawdził się jako trener. Gdyby Siarka nie awansowała wiele "życzliwych" nie darowałoby tego prezesowi. Taka jest prawda.

* Ile w tym prawdy, że dostał pan propozycję pracy jako drugi trener z piłkarzami Stali Stalowa Wola?
- Dostałem jedną propozycję, ale nie zdradzę skąd. Ja widzę się jednak w Siarce, chciałbym pracować w tym klubie, z tymi piłkarzami, działaczami i przy tych kibicach. Nie będę udawał, że mam mnóstwo propozycji. Mam jedną konkretną, ale jestem zainteresowany pozostaniem w Tarnobrzegu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie